Wojna libańska to już tylko kwestia czasu. Kiedy Izrael zaatakuje?

Przygotowania do izraelskiej inwazji na Liban idą pełną parą. Ministerstwo Obrony w Tel Awiwie oświadczyło właśnie, że na granicy działa już aktywnie 97 jednostek szybkiego reagowania.

Publikacja: 17.09.2024 17:35

Tłum przed szpitalem w Bejrucie. We wtorek setki członków libańskiej grupy zbrojnej Hezbollah został

Tłum przed szpitalem w Bejrucie. We wtorek setki członków libańskiej grupy zbrojnej Hezbollah zostało poważnie rannych, gdy eksplodowały pagery, których używali do komunikacji

Foto: REUTERS/Mohamed Azakir

Na północną granicę przerzucane są także liczne brygady izraelskiej armii, które wycofano już z Gazy. Jednocześnie we wtorek kilkuset członków Hezbollahu w Libanie zostało poranionych wybuchami własnych pagerów. Prawdopodobnie była to akcja izraelskiego wywiadu, wieszcząca zbliżanie się wojny.

Mieszkańcy północnego Izraela chcą wrócić do domów

„Jedynym sposobem na umożliwienie mieszkańcom północnych terenów powrotu do ich domów jest akcja militarna” – napisał w poniedziałek na platformie X Joaw Galant, minister obrony Izraela. Chodzi o prawie 100 tys. Izraelczyków ewakuowanych z rejonów nadgranicznych, ostrzeliwanych niemal codziennie przez Hezbollah. Mieszkają w hotelach lub u rodzin w całym kraju, czekając na zakończenie konfrontacji Izraela z Hezbollahem.

Równocześnie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców południa Libanu szuka schronienia na północy kraju, głównie w Bejrucie. Nie mogą liczyć na rządową pomoc państwa, które jest w gruncie rzeczy bankrutem.

Czytaj więcej

Izrael rozszerzył cele wojny w Strefie Gazy

Szyiccy bojówkarze to prawdziwi władcy Libanu

Wspierany przez Iran szyicki Hezbollah jest główną siłą militarną i polityczną w Libanie, które to państwo stało się jego zakładnikiem. Rakiety Hezbollahu spadają regularnie na Izrael od samego początku operacji armii państwa żydowskiego w Strefie Gazy. W odwecie izraelskie lotnictwo przyprowadza naloty na stanowiska Hezbollahu. Niewiele to zmienia. 

Wielu izraelskich wojskowych wskazuje od dawna, że same ataki lotnicze nie rozwiążą problemu i inwazja jest nieunikniona. Alternatywą byłoby zakończenie wojny w Gazie poprzez zawarcie porozumienia z Hamasem. Przywódcy Hezbollahu dają do zrozumienia, że w takiej sytuacji zaprzestaną ostrzału Izraela, co jest  wyrazem solidarności z walką narodu palestyńskiego. Problem w tym, że zakończenie wojny w Gazie nie zlikwiduje na stałe zagrożenia ze strony Hezbollahu. Dlatego jest ono traktowane w Izraelu obecnie jako nierozłączny element strategii wojennej, na równi z zagrożeniem przez Hamas.

Czytaj więcej

Izrael ostrzelany z terytorium Jemenu. W Tel Awiwie zawyły syreny

Rozprawa Izraela z Hezbollahem

Jak czytamy we wtorkowym oświadczeniu biura premiera Beniamina Netanjahu, do oficjalnych celów wojny włączono „bezpieczny powrót mieszkańców północy do ich domów”. Uzupełnia pozostałe trzy cele, jakimi są: eliminacja militarnych zdolności Hamasu, powrót wszystkich zakładników i zapewnienie, że Gaza nie będzie stanowić zagrożenia dla Izraela.

Oznacza to, że wcześniej czy później decydująca rozprawa z Hezbollahem jest nieunikniona. – Przy całym ryzyku takiej operacji są sytuacje, kiedy najlepszym rozwiązaniem jest wojna. Dwie dotychczasowe wojny libańskie zapewniły wieloletnie okresy spokoju na granicy. Tak było po 1982 roku oraz po drugiej wojnie w 2006 roku i należy sądzić, że i tym razem będzie podobnie – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Efraim Inbar, szef Jerusalem Institute for Strategic Studies (JISS).

Zwraca uwagę, że od wielu miesięcy działania mediacyjne amerykańskiej i francuskiej dyplomacji nie doprowadziły do żadnego rozwiązania i nie sposób tolerować sytuacji, gdy tysiące obywateli Izraela nie mogą powrócić do swych domów. W przeciwieństwie do dwu poprzednich, obecna grozi wybuchem wielkiej wojny regionalnej.

Czytaj więcej

Masakra w Strefie Gazy. Obóz dla uchodźców stanął w płomieniach po izraelskim ataku

Liban zakładnikiem wojny w Strefie Gazy

Waszyngton nie rezygnuje z wysiłków, aby tego uniknąć. Wysłannik Białego Domu Amos Hochstein kursuje nieustanie pomiędzy Jerozolimą i Bejrutem, zabiegając o rozwiązanie dyplomatyczne. W jego opinii kluczem do unormowania sytuacji na granicy libańsko-izraelskiej jest zakończenie walk w Gazie. Mogłoby to nastąpić w wyniku negocjowanego już od miesięcy porozumienia Hamasu z Izraelem w sprawie uwolnienie zakładników w zamian za całkowite zawieszenie broni. W tym celu do Egiptu udał się we wtorek sekretarz stanu Antony Blinken. 

Są nadal dwie największe przeszkody w negocjacjach. Pierwsza to żądanie Izraela w sprawie obecności armii w tzw. korytarzu filadelfijskim, co miałoby stanowić bufor pomiędzy Egiptem a Strefą Gazy. Druga nierozwiązana sprawa dotyczy wymiany zakładników na więźniów palestyńskich przetrzymywanych przez Izrael.

Granica izraelsko-libańska

Granica izraelsko-libańska

PAP

Premier Netanjahu kontra minister Galant

Tymczasem sprawa porozumienia z Hamasem jest przedmiotem narastającego konfliktu pomiędzy ministrem obrony Galantem a premierem Netanjahu. Minister jest zdania, że upieranie się przy obecności izraelskiej armii w tzw. korytarzu filadelfijskim jest bezcelowe z militarnego punktu widzenia i ważniejszą sprawą jest doprowadzenie do uwolnienia kilkudziesięciu pozostających jeszcze przy życiu izraelskich zakładników.

Netanjahu trzyma się kurczowo swego warunku, ignorując wielotysięczne protesty w Izraelu obywateli domagających się zawarcia porozumienia z Hamasem i powrotu zakładników do domu. Blokując porozumienie, ma nadzieję na utrzymanie jedności koalicyjnego rządu, gdyż przeciwko porozumieniu z Hamasem są nadal dwaj ministrowie w jego gabinecie: Bacalel Smotricz, minister finansów, oraz Itamar ben Gewir, minister bezpieczeństwa. Obaj reprezentują skrajnie nacjonalistyczne ugrupowania. W ich opinii Strefa Gazy powinna pozostać pod okupacją Izraela, jako część państwa żydowskiego otwarta dla żydowskich osadników.

Czytaj więcej

Turcja oskarża rząd Beniamina Netanjahu o śmierć swojej obywatelki. "Strzał w głowę"

Izraelskie media nie mają wątpliwości, że w takiej sytuacji konfrontacja premiera z ministrem obrony musi zakończyć się dymisją tego ostatniego. Miałby go zastąpić Gideon Saar, były polityk partii Netanjahu Likudu, obecnie szef własnego ugrupowania Nowa Nadzieja. Saar nie ma doświadczenia wojskowego, lecz to on miałby stanąć na czele resortu w czasie inwazji na Liban. 

Regionalna wojna na Bliskim Wschodzie na horyzoncie

Ambasador Francji w Izraelu Frédéric Journès nie ma wątpliwości, jakie będą jej konsekwencje. – Jeżeli w Libanie rozpocznie się wojna na pełną skalę, może przerodzić się w konflikt regionalny. Będziemy mieli wtedy do czynienia z drugą wojną regionalną na świecie oprócz trwającej już w Ukrainie – powiedział kilka dni temu.

Na północną granicę przerzucane są także liczne brygady izraelskiej armii, które wycofano już z Gazy. Jednocześnie we wtorek kilkuset członków Hezbollahu w Libanie zostało poranionych wybuchami własnych pagerów. Prawdopodobnie była to akcja izraelskiego wywiadu, wieszcząca zbliżanie się wojny.

Mieszkańcy północnego Izraela chcą wrócić do domów

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Konflikty zbrojne
Izrael zaatakował misję pokojową ONZ. To nie pierwszy taki przypadek
Konflikty zbrojne
Ukraińcy: Rosjanie równają z ziemią Torećk. Mają przewagę liczebną
Konflikty zbrojne
Izraelski minister straszy Iran. W Libanie żołnierze wciągają na maszt izraelską flagę
Konflikty zbrojne
W nocy Izrael zbombardował Syrię. Celem m.in. fabryka samochodów