Azerbejdżan–Armenia: Nowa granica albo nowa wojna. Jest też inna kość niezgody

Władze w Baku i Erywaniu porozumiały się co do delimitacji granicy. Mieszkańcy kilku armeńskich wiosek zablokowali drogę i od kilku dni protestują.

Publikacja: 22.04.2024 15:17

Azerbejdżan całkowicie odzyskał kontrolę nad Górskim Karabachem, a niedawno wycofały się stamtąd ros

Azerbejdżan całkowicie odzyskał kontrolę nad Górskim Karabachem, a niedawno wycofały się stamtąd rosyjskie siły pokojowe.

Foto: EPA/STRINGER

Kolejny dzień z rzędu mieszkańcy miejscowości Kirants i Woskepar w prowincji Tawusz blokują jedyną drogę, która m.in. łączy północno-zachodnią część kraju z Gruzją. Próbują w ten sposób uniemożliwić armeńskim wojskowym rozminowanie okolicznych terenów, nie chcą też, by władze Armenii przekazywały Azerbejdżanowi cztery sąsiednie wioski.

Protestujących poparł biskup eparchii prowincji Tawusz Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego Bagrat Galstanijan. Władze Armenii prowadzą z protestującymi rozmowy i przekonują, że chodzi o niedopuszczenie do wybuchu nowej, groźnej dla przyszłości kraju wojny. 

Gdzie przebiega granica Armenii i Azerbejdżanu?

W ubiegły piątek na granicy konfrontujących się od ponad trzech dekad państw (nie mają stosunków dyplomatycznych) doszło do spotkania z udziałem wicepremierów Azerbejdżanu i Armenii. Było to już ósme tego typu spotkanie. 

Strony doszły do porozumienia, zgodnie z którym już do 15 maja sporny odcinek północno-zachodniej części granicy pomiędzy krajami ma zostać wytyczony. Kraje chcą przywrócić sytuację do stanu, który obowiązywał w momencie upadku Związku Radzieckiego. Odwołują się do zawartej w 1991 roku w Ałmaty deklaracji.

Czytaj więcej

W Erywaniu chcą zawrzeć pokój z Baku i uciec Putinowi

A to oznacza, że już w najbliższym czasie Azerbejdżan całkowicie odzyska cztery wioski: Baganis Ayrim, Asagi Eskipara, Heyrimli, Kizilhacili. Od lat był to jeden z najbardziej niespokojnych i spornych odcinków granicy armeńsko-azerbejdżańskiej.

Azerbejdżan odzyskał Górski Karabach. Uciekło 100 tys. Ormian

Protestującym mieszkańcom chodzi nie tylko o jedyną łączącą ich miejscowości z Gruzją drogę, która częściowo znajdzie się w granicach innego państwa, ale i sąsiedztwo z pogranicznikami azerbejdżańskimi, którzy przesuną się w wyniku delimitacji i demarkacji granicy.

Relacje pomiędzy skonfliktowanymi narodami pogorszyły się jeszcze bardziej po drugiej (przegranej przez Armenię) wojnie o Górski Karabach. Władze w Baku całkowicie odzyskały kontrolę nad tym terytorium, a niedawno wycofały się stamtąd rosyjskie siły pokojowe. Ponad sto tysięcy mieszkających tam Ormian musiało opuścić swoje domy i przeprowadzić się do Armenii.

Władze Armenii straszą rodaków kolejną wojną 

Władze w Erywaniu nie negują przynależności przekazywanych wiosek do Azerbejdżanu i namawiają protestujących rodaków, by odblokowali drogę. Przekonują, że jedynie uregulowanie przebiegu granicy pomoże uniknąć kolejnej wielkiej wojny z Azerbejdżanem. A ta mogłaby postawić pod dużym znakiem zapytania przyszłość państwa ormiańskiego, zwłaszcza w warunkach ochładzających się relacji z Rosją i trwającego od miesięcy zwrotu Armenii ku Zachodowi.

Czytaj więcej

Wizyta Wołodymyra Zełenskiego w Armenii. Rosja traci sojusznika?

- Kto z nich jest gotów wysłać na wojnę swojego syna, ojca? Kto z nich jest gotów ponosić gorzkie konsekwencje wojny? […] A wojna nie jest za górami, oni naostrzyli zęby, czekają na odpowiedni moment, by najpierw odbić terytoria Armenii, a później przekształcić ją w peryferyjną prowincję – napisał w jednej z sieci społecznościowej wiceszef kancelarii armeńskiego premiera Taron Czachojan.

Straszył protestujących wojną z Azerbejdżanem. – Powinniśmy mieć wystarczająco woli politycznej, by neutralizować podstawy do wybuchu wojny. Nikt nas nie uratuje, Karabach jest tego wyraźnym przykładem – twierdzi.

Powinniśmy mieć wystarczająco woli politycznej, by neutralizować podstawy do wybuchu wojny. Nikt nas nie uratuje, Karabach jest tego wyraźnym przykładem

Taron Czachojan, wiceszef Kancelarii Premiera Armenii

Wytyczenie granicy to nie wszystko. Jest inna kość niezgody

Ustalenie przebiegu granicy to niejedyny problem, z którym w najbliższym czasie muszą się zmierzyć Azerowie i Ormianie. W kolejce priorytetowych tematów jest tzw. korytarz zangezurski. Chodzi o drogę (obecnie zamkniętą), która przebiega przez południową część Armenii i łączy azerską eksklawę Nachiczewan z resztą Azerbejdżanu.

Czytaj więcej

Kaukaz bliżej wojny, nie pokoju. Konflikt Armenia-Azerbejdżan narasta

W ten sposób kraj otrzymałby jedyne lądowe połączenie ze swoim najważniejszym gospodarczym i militarnym sojusznikiem – Turcją. Budowa odpowiedniej infrastruktury w tym miejscu i zasady jej funkcjonowania będą zapewne kolejnym tematem niełatwych jak dotychczas rozmów.

Kolejny dzień z rzędu mieszkańcy miejscowości Kirants i Woskepar w prowincji Tawusz blokują jedyną drogę, która m.in. łączy północno-zachodnią część kraju z Gruzją. Próbują w ten sposób uniemożliwić armeńskim wojskowym rozminowanie okolicznych terenów, nie chcą też, by władze Armenii przekazywały Azerbejdżanowi cztery sąsiednie wioski.

Protestujących poparł biskup eparchii prowincji Tawusz Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego Bagrat Galstanijan. Władze Armenii prowadzą z protestującymi rozmowy i przekonują, że chodzi o niedopuszczenie do wybuchu nowej, groźnej dla przyszłości kraju wojny. 

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Do końca wojny Ukraińcy nie osiągną przewagi nad armią rosyjską
Konflikty zbrojne
Sztuczna inteligencja kieruje myśliwcami. „Nie powinna decydować o życiu ludzi”
Konflikty zbrojne
Nielegalny handel bronią na Ukrainie. Ukraińcom skonfiskowano prawie 1500 granatników
Konflikty zbrojne
David Cameron: Ukraina ma prawo atakować cele w Rosji
Konflikty zbrojne
Rosja i Ukraina usiądą do rozmów? Gen. Skibicki naświetla plan Kremla
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił