Jak ukraińska cyberarmia atakuje Krym
Hakowanie cyfrowych sieci telewizyjnych półwyspu jest (można już rzec) tradycyjnym sposobem działania ukraińskiej „cyberarmii”. Na samym półwyspie dokonywano tego już kilkakrotnie, choć na mniejszą skalę.
Podobny atak przeprowadzono w Dniu Niepodległości Ukrainy, 24 sierpnia. Wtedy włamano się do sieci kamer monitoringowych w miejscach publicznych, ale i zakładach pracy m.in. w Moskwie, Nowosybirsku, Jekaterynburgu czy Niżnym Nowgorodzie. Głośniki kamer wykorzystano do nadania ukraińskiego hymnu oraz oświadczenia wyśmiewającego rosyjską armię, gospodarkę oraz sobowtórów Putina. Zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie, panuje dość powszechne przekonanie, że rosyjski przywódca ma co najmniej dwóch "zmienników".
Prawdopodobnie na podstawie wykradzionych przez Ukraińców danych będzie można dość precyzyjnie określić liczebność rosyjskich wojsk w Ukrainie oraz ich straty
Zmiana hakerskiej taktyki
Jednak eksperci wskazują, że – coraz częściej – oprócz widowiskowych dywersji ukraińscy hakerzy prowadzą bardzo udane operacje szpiegowskie.
Tuż przed zhakowaniem krymskich kanałów telewizyjnych Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że wraz z grupą Blackjack złupiła cyfrowe zasoby rosyjskiego Ministerstwa Pracy. Wyciągnięto (a potem podobno usunięto z resortowych serwerów) ponad 100 terabajtów danych. Wśród nich znalazły się m.in. informacje o liczbie protezowanych rosyjskich żołnierzach-inwalidach (dane, których w Rosji nie wolno podawać), raporty resortu dla prezydenta Putina, statystki wypłat socjalnych dla uczestników wojny z Ukrainą czy osobiste dane wojskowych.
Prawdopodobnie na podstawie zdobytych danych (ilości i wielkości wypłat socjalnych) będzie można dość precyzyjnie określić liczebność rosyjskich wojsk w Ukrainie oraz ich straty.