Płynie woda, zmywa front. Okupanci okazali się tak samo zaskoczeni powodzią, jak i Ukraińcy

Pod naporem powodzi rosyjskie wojska porzucają swoje pozycje, ale i cywilnych mieszkańców. Posterunki najeźdźców ustawione w głębi lądu nie przepuszczają mieszkańców, jeśli nie mają rosyjskich dokumentów.

Publikacja: 08.06.2023 22:17

Powódź już dotknęła prawie 60 miejscowości, niektóre w całości znalazły się pod wodą – trzy czwarte

Powódź już dotknęła prawie 60 miejscowości, niektóre w całości znalazły się pod wodą – trzy czwarte z nich leży na wschodnim brzegu Dniepru. Na zdjęciu: mieszkaniec zalanej części Chersonia

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 470

– Piszą do nas: „Rodzina czteroosobowa, ratujcie!”. Po kilku godzinach przychodzi nowa informacja: „Dziadek już utonął. Rodzina: trzy osoby”. Takich wiadomości dostajemy dużo – opowiada dziennikarzom Jarosław, koordynator internetowego czatu z miejscowości Oleszki na okupowanym brzegu Dniepru.

Okupanci okazali się tak samo zaskoczeni falą powodziową, jak i Ukraińcy na zachodnim brzegu. Teraz wycofują się, zostawiając za sobą mieszkańców.

Chaos pod okupacją

„Starcy, jeśli nie dali rady wejść na dach, pływają po ulicach, nieżywi, twarzą w dół. Wolontariusze, przepływając obok, wyłączają silniki, żeby nie zahaczyć ich śrubą. Galaktyczny koszmar” – piszą w czatach mieszkańcy Hołej Pristani, drugiej miejscowości na wschodnim brzegu.

Ze wszystkich okupowanych i zalanych miejscowości informują, że rosyjskie posterunki ustawione już w głębi lądu nie przepuszczają mieszkańców, jeśli nie mają rosyjskich dokumentów. Po ponad roku okupacji posiada je ok. 10 proc. Teraz posiadaczy ukraińskich dokumentów zawracają na zalane tereny.

W dodatku na przykład w Oleszkach okupacyjne władze w ogóle nie pozwalały wyjeżdżać mieszkańcom, każąc czekać. W końcu urzędnicy uciekli, a mieszkańcy zostali na dachach swoich domów.

Powódź już dotknęła prawie 60 miejscowości, niektóre w całości znalazły się pod wodą

Wtedy zaczęli się samoorganizować, stworzyli internetowy czat, w którym zbierane są informacje, gdzie i ile osób potrzebuje pomocy, po czym nanoszone są one na internetową mapę. – Szukamy ludzi, którzy mogliby wiosłować. Szukamy łódki. Bardzo dużo osób z dziećmi i zwierzętami. Dużo inwalidów, którzy nie mogą zadbać o siebie i wdrapać się na dach. Nie wiem, czym to się dla nich skończy – mówi dziennikarzom jedna z koordynatorek pomocy Walentyna.

W samych okupowanych Oleszkach ukraińscy żołnierze z drugiego brzegu znaleźli za pomocą drona matkę z dwójką dzieci na dachu własnego domu. Najpierw zrzucali im wodę, a potem dopłynęli do nich niezauważeni przez Rosjan i zabrali ich do siebie.

– Okupacyjne władze całkowicie zawaliły ewakuację – stwierdził prezydent Zełenski.

Po drugiej stronie rzeki akcja przebiega znacznie sprawniej, ale tam brzeg jest wyższy. W sumie powódź już dotknęła prawie 60 miejscowości, niektóre w całości znalazły się pod wodą – trzy czwarte z nich leży na wschodnim brzegu. Mieszka w nich kilkadziesiąt tysięcy osób.

Na zachodnim najwięcej mieszkańców wywożonych jest z niżej położonych rejonów Chersonia, głównie z dzielnicy Korabiel leżącej na wyspie. Ale ewakuację utrudniają Rosjanie. Jeszcze w środę, nim porzucili swoje stanowiska na lewym brzegu, ostrzeliwali z armat Korabiel i łódki wolontariuszy.

Nieznane zagrożenia

Pod wodą znalazło się ok. 600 km kw. terenu (więcej niż powierzchnia Warszawy – 517 km kw.), z tego dwie trzecie na okupowanym brzegu. Ale fala powodziowa posuwa się w górę wszystkich kanałów i dopływów Dniepru, głównie Inhulcem na prawym brzegu. Prawdopodobnie tam będą dalsze zatopienia. Powódź dotarła już do ujścia Dniepru i rozlała się po nim. 20 km dalej znajduje się ujście Bohu, nad którym leży Mikołajów. – Woda zatopiła już niektóre plaże, jachtklub i podeszła do przystanków autobusowych leżących nad samą rzeką – poinformował burmistrz miasta Ołeksandr Senkiewicz.

Czytaj więcej

Zniszczona tama w Nowej Kachowce. Woda wypłukuje miny przeciwpiechotne

Z kolei w górze rzeki spadający poziom wody w Zbiorniku Kachowskim zaczyna wpływać na życie przemysłowych miast leżących nad nim. W Nikopolu już wprowadzono racjonowanie wody. Podobnie w pobliskich mniejszych miejscowościach. Władze ostrzegają, że cały rejon może zostać pozbawiony bieżącej wody.

W ciągu weekendu woda zacznie opadać i wtedy zalanym terenom zagrożą epidemie. W trakcie powodzi zginęły tysiące zwierząt i nieznana liczba osób, wymyte zostały śmietniska, cmentarze, miejskie oczyszczalnie, składowiska odpadów zwierzęcych i przemysłowych. Skala zagrożenia nie jest jeszcze znana.

Wojna trwa cały czas

Fala powodziowa wymyła też rosyjskie stanowiska na lewym brzegu wraz z ich polami minowymi, składami amunicji i paliw, czołgami i wozami pancernymi. Na ukraińskim brzegu, w okolicach Chersonia, już eksplodują rosyjskie miny przyniesione przez prąd rzeczny.

Okupacyjne oddziały cofnęły się do 15 kilometrów w głąb lądu i zaczynają budować nowe linie umocnień. – Rosyjska armia skorzysta na tej powodzi – mimo to mówi szef rosyjskich władz obwodu chersońskiego Władimir Saldo.

– Rosjanie wysadzili tamę prawdopodobnie, by uniemożliwić Ukraińcom przerzucenie mostu pontonowego przez Dniepr. Dni upłyną, nim woda zejdzie ze zbiornika, a potem kolejne, nim wody opadną. To zabezpieczy trochę rosyjskie lewe skrzydło – uważa włoski ekspert wojskowy Thomas Teiner niemający wątpliwości, że to Rosjanie zniszczyli tamę.

Czytaj więcej

Turcja chce komisji ws. zniszczenia zapory na Dnieprze. Z Ukrainą i Rosją

Amerykański generał Mark Hertling podobnie ocenia wojskowe znaczenie powodzi. – Bardzo wpłynie na Ukrainę i jej ofensywę – powiedział. Dużo analityków sądzi, że wyczekiwana z dawna kontrofensywa już się zaczęła od serii małych uderzeń w różnych miejscach frontu. Interpretują je jako „zwiad walką” – wyszukiwanie słabych miejsc w rosyjskich pozycjach.

Część ekspertów uważa, że forsowanie Dniepru mogło być w planach ukraińskiego dowództwa jako „uderzenie pomocnicze, a może i główne”. Pośrednio potwierdził to doradca prezydent Zełenskiego Mychajło Podolak, mówiąc, że teraz „trzeba zmienić plany”.

Powódź zniszczyła rosyjskie stanowiska, ale i odcięła je od ukraińskich kilometrowymi pasami zalanych terenów. Atak nadal jest możliwy (na przykład desant helikopterowy), ale nie jest możliwe zapewnienie stałego zaopatrzenia walczących wojsk.

Na razie jednak wysoka woda odcięła też rosyjskie oddziały na Mierzei Kinburnskiej, oddzielającej dnieprowski liman od otwartego morza. Ukraińcy ich nie zaatakowali chyba tylko z powodu podniesienia poziomu wody w samym limanie.

Na innych odcinkach frontu ukraińskie oddziały utrzymują inicjatywę i atakują. Walki trwają w zaporoskich stepach i wokół Bachmutu. Ukraińcy prowadzą nawet zaskakujące natarcia nocne.

– Piszą do nas: „Rodzina czteroosobowa, ratujcie!”. Po kilku godzinach przychodzi nowa informacja: „Dziadek już utonął. Rodzina: trzy osoby”. Takich wiadomości dostajemy dużo – opowiada dziennikarzom Jarosław, koordynator internetowego czatu z miejscowości Oleszki na okupowanym brzegu Dniepru.

Okupanci okazali się tak samo zaskoczeni falą powodziową, jak i Ukraińcy na zachodnim brzegu. Teraz wycofują się, zostawiając za sobą mieszkańców.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Mobilizacja na Ukrainie. Wojsko czeka na tych, którzy wyjechali za granicę
Konflikty zbrojne
Departament Stanu potwierdza. Rakiety dalekiego zasięgu na Ukrainie na polecenie Joe Bidena
Konflikty zbrojne
Komisja Europejska szykuje 14. pakiet sankcji. Kary dla przewoźników ropy i broni
Konflikty zbrojne
Prof. Andrzej Zybertowicz: Polska w Nuclear Sharing? W tym przypadku Rosja ma powody, żeby się niepokoić
Konflikty zbrojne
Ukraina zaatakowała Rosję rakietami dalekiego zasięgu. USA wysłały je "w tajemnicy"