W Moskwie jest nawet cola z Polski

Putin szykował Rosję do sankcji od aneksji Krymu w 2014 roku. Dlatego ich efekt był mniejszy, niż chciał Zachód.

Publikacja: 15.03.2023 03:00

Sankcje uderzyły w Rosjan mniej niż się spodziewano. Na zdjęciu: wycieczka zwiedzająca plac Czerwony

Sankcje uderzyły w Rosjan mniej niż się spodziewano. Na zdjęciu: wycieczka zwiedzająca plac Czerwony w Moskwie, 11 marca 2023 r.

Foto: AFP

Nie wszystko Kreml przewidział. Zaskoczyło go w szczególności zamrożenie 300 mld dol. rezerw banku centralnego przez Unię, Amerykę i ich sojuszników. W ten sposób Moskwa straciła około połowy zgromadzonych na czarną godzinę funduszy.

Do dziś jednak Bruksela nie odważyła się sięgnąć po te środki choćby po to, aby sfinansować amunicję dla Ukrainy lub koszty bieżącego funkcjonowania ukraińskiego państwa. Na przeszkodzie stoją w szczególności zasady prawa międzynarodowego. Jak przyznał szef unijnej dyplomacji Jose Borrell w rozmowie z portalem Euractiv, każdorazowo trzeba więc zdobyć poparcie wszystkich krajów „27” dla znacznie mniejszego wsparcia dla ukraińskiego wysiłku wojennego: ostatnio chodzi o 2 mld euro.

Turcja gra na dwa fronty

Innym niemiłym zaskoczeniem dla Kremla było to, jak zjednoczona Europa, a w szczególności Niemcy, przetrwały nagłe odcięcie od rosyjskich, tanich nośników energii. Unia nie pogrążyła się w głębokim kryzysie, co pomogło utrzymać poparcie zachodnich społeczeństw dla wsparcia Ukrainy.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Czy Putin przetrwa jak ajatollahowie

Jednak gdy idzie o handel paliwami, bilans dla Putina jest na razie zdecydowanie pozytywny. Peter Rutland, profesor Wesleyan University, upatruje w tym jeden z trzech czynników, dzięki którym Rosja tak dobrze przetrwała dotychczasowe sankcje. Panika na rynkach międzynarodowych po rosyjskiej inwazji spowodowała, że kurs baryłki poszybował w górę. I choć Moskwa sprzedała mniej ropy, to za zdecydowanie wyższą cenę. Zarobiła na tym w 2022 r. 168 mld dol., najwięcej od 2011 r. A jej nadwyżka rachunku bieżącego osiągnęła 227 mld dol. Innymi słowy, zamiast topnieć, fundusze na finansowanie wysiłku wojennego rosły. Odzwierciedleniem tego było niezwykłe umocnienie kursu rubla, aż o 38 proc. względem dolara.

Zamiast topnieć, fundusze na finansowanie wysiłku wojennego rosły

Ale zdaniem profesora Rutlanda nie mniej ważna okazała się długa lista krajów gotowych w dalszym ciągu współpracować z Rosją. Zaskakuje na niej w szczególności Turcja, niby sojusznik Polski i Ameryki w ramach NATO. W minionym roku handel tego kraju z Federacją Rosyjską wzrósł aż o 45 proc., bo omijając sankcje, Turcy kupowali zachodnie produkty, aby je odsprzedać Rosjanom. W taki proceder zaangażowało się jednak o wiele więcej krajów. Tom Keatinge, szef londyńskiego centrum studiów nad przestępczością finansową, w rozmowie z „Rz” wskazuje w szczególności na Zjednoczone Emiraty Arabskie, kluczowego pośrednika w transakcjach finansowych między Rosją a resztą świata.

Czytaj więcej

Rodzinne sankcje i wiarygodność. Sąd UE podważa sankcje na matkę Prigożyna

Ale podobnej roli, choć na mniejszą skalę, podjęła się Armenia, Kazachstan czy inne kraje Azji Środkowej. Jednocześnie Kreml znalazł w Indiach i Chinach dobrych kupców na swoją ropę. Przynajmniej po części zrekompensował w ten sposób utratę europejskiego rynku.

Wreszcie profesor Rutland podkreśla, że Zachód przecenił znaczenie korupcji w Rosji. Sądził, że to „kleptokracja”, w której oligarchowie odwrócą się od Putina, gdy zobaczą, jak wiele kosztuje ich inwazja na Ukrainę. I faktycznie koszt był ogromny: elita finansowa kraju straciła w minionym roku połowę swojego majątku. Ale od Putina się nie odwróciła, bo jak podkreśla Rutland, Rosja to „dyktatura”, gdzie jeszcze bardziej od pieniędzy liczy się podległość władzy.

Wysłannik amerykańskiej agencji AP w Moskwie przyznaje: „Rosyjska gospodarka oparła się bezprecedensowym sankcjom znacznie lepiej niż się spodziewano”. W Moskwie nie ma już co prawda McDonald’sa czy Starbucksa, ale ich biznesy przejęli lokalni operatorzy, którzy oferują bardzo podobne produkty. W galeriach handlowych ludzi jest mniej, ale to różnica niewielka. Apple co prawda przestał bezpośrednio sprzedawać produkty, ale można je kupić za pośrednictwem lokalnej firmy Wildberries – relacjonuje dziennikarz AP.

Rosyjska gospodarka oparła się bezprecedensowym sankcjom znacznie lepiej niż się spodziewano

Wysłannik AP w Moskwie

Wskazuje, że w rosyjskiej stolicy nie ma problemu z znalezieniem butelkowanej w Polsce coca-coli, kapsułek Nespresso czy mebli Ikea (za pośrednictwem platformy internetowej Yandex). Uspokojeni umocnieniem rubla Rosjanie nie wyciągają oszczędności z banków. Nie ma też wysokiego bezrobocia, bo większość firm, zamiast zwalniać ludzi, obniżyła ich pensje. To jedna z lekcji, jaką kraj odrobił po wprowadzeniu pierwszego pakietu zachodnich sankcji po aneksji Krymu w 2014 r.

Rosji pomogło też to, że setki zachodnich firm zdecydowało się jedynie zredukować czy nawet utrzymać w pełnym zakresie działalność na rosyjskim rynku. Przyczyniło się to do tego, że – zamiast prognozowanego załamania dochodu narodowego Rosji o 10–15 proc. – rok 2022 r. zamknął się niewielkim spadkiem o 2,1 proc.

Kto zyskuje na czasie

Nie ze wszystkim poszło jednak Kremlowi tak dobrze. Szczególnie bolesny okazał się zakaz przekazywania najnowszych, zachodnich technologii. To położyło na łopatki przemysł lotniczy, a samoloty to kluczowy środek transportu w największym kraju świata. A także produkcję samochodów, która szoruje po dnie. Jeśli do tego dodać ucieczkę około 500 tys. Rosjan, wśród których jest wielu zdolnych, młodych specjalistów, to można się spodziewać, że rosyjska gospodarka będzie teraz rozwijać się powoli i w wielu obszarach zostanie zmarginalizowana.

Czytaj więcej

Krwawe zarobki Chin na rosyjskiej wojnie. Zarabia też członek NATO

Nawet jednak jeśli w dłuższym okresie kraj jest skazany na recesję, to jeszcze przez kilka lat starczy mu środków na prowadzenie wojny. Dziś trudno znaleźć zachodniego eksperta, który spodziewałby się bankructwa Rosji. To rodzi pytanie, na czyją korzyść gra czas. Inaczej mówiąc, czy Zachodowi starczy determinacji, aby utrzymać czy wręcz zaostrzyć sankcje przez kilka nadchodzących lat.

Odpowiedź najpewniej przyniosą amerykańskie wybory prezydenckie za półtora roku. Jeśli wyjdzie z nich zwycięsko kandydat republikanów Donald Trump lub Ron DeSantis, powodów do optymizmu wiele nie będzie.

Nie wszystko Kreml przewidział. Zaskoczyło go w szczególności zamrożenie 300 mld dol. rezerw banku centralnego przez Unię, Amerykę i ich sojuszników. W ten sposób Moskwa straciła około połowy zgromadzonych na czarną godzinę funduszy.

Do dziś jednak Bruksela nie odważyła się sięgnąć po te środki choćby po to, aby sfinansować amunicję dla Ukrainy lub koszty bieżącego funkcjonowania ukraińskiego państwa. Na przeszkodzie stoją w szczególności zasady prawa międzynarodowego. Jak przyznał szef unijnej dyplomacji Jose Borrell w rozmowie z portalem Euractiv, każdorazowo trzeba więc zdobyć poparcie wszystkich krajów „27” dla znacznie mniejszego wsparcia dla ukraińskiego wysiłku wojennego: ostatnio chodzi o 2 mld euro.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Rosjanie niszczyli leopardy, tak samo niszczą i będą niszczyć czołgi Abrams
Konflikty zbrojne
Jest nowy pakiet pomocy wojskowej USA dla Ukrainy. 6 mld dolarów, w tym rakiety Patriot
Konflikty zbrojne
Kolejna zmiana w wojsku Ukrainy. Zełenski odwołał dowódcę
Konflikty zbrojne
Ukraina zniszczyła na lotnisku pod Moskwą rosyjski śmigłowiec
Konflikty zbrojne
Rosyjscy recydywiści wracają z wojny i zabijają