Długo pozostawał pan w Rosji po wybuchu wojny 24 lutego. Dopiero pod koniec września wyjechał pan za granicę. Dlaczego?
Wielokrotnie sugerowano mi, że muszę stamtąd wyjeżdżać. Najpierw nazwano mnie „zagranicznym agentem”. Rozpoczęto też przeciwko mnie sprawę karną pod takim pretekstem, że nie zgłosiłem w odpowiednim czasie faktu posiadania swojego izraelskiego obywatelstwa. Następnie wydano za mną list gończy i aresztowano po prostu na ulicy, bo nigdzie się nie ukrywałem. Dostałem 15 dni aresztu za to, że kiedyś powiedziałem: „Stalin był gorszy od Hitlera”. Ale na tym się nie skończyło. Zostałem ponownie aresztowany tuż po opuszczeniu aresztu. I znów wyciągnięto mi dawną wypowiedź z 2013 r., gdy stwierdziłem, że funkcjonariusze Smierszu od esesmanów różnili się tylko mundurami. Zrozumiałem, że będę siedział, tak jak niestety siedzą Ilia Jaszyn, Władimir Kara-Murza i wielu innych. Ale w odróżnieniu od nich nie mam szans przeżyć więzienia, wyjść na wolność i kontynuować walkę. Ludzie w moim wieku (72 lata – przyp. red.), trafiając do rosyjskiego więzienia, szybko tam umierają.
Władzom przeszkadzałem tylko dlatego, że mówiłem to, co myślę.
Jak panu udało się uciec?
W policji panował jakiś chaos, był tam kompletny bałagan. I myślę, że zupełnie przypadkowo wypuszczono mnie na wolność. Wtedy zrozumiałem, że mam kilka godzin na opuszczenie kraju. Nie pozostawili mi wyboru. Jeżeli człowiekowi przykładają pistolet do skroni, to nie ma on wyjścia. Nie uważam się za imigranta, zostałem wygnany z ojczyzny. Nie porzuciłem pola bitwy, wraz z żoną do ostatniego momentu walczyliśmy.