- Oczywiście, to było dobre - powiedział Wołodymyr Artemczuk, 60-letni mieszkaniec Demydiwu. - Co by się stało, gdyby oni (siły rosyjskie) byli w stanie przekroczyć małą rzekę, a potem ruszyli na Kijów? - pytał.
39-letni Ołeksandr Rybałko powiedział, że zalanych została ponad jedna trzecia pól.
Czytaj więcej
Z okazji obchodzonego 15 maja Międzynarodowego Dnia Rodzin, zastępca dowódcy Pułku Azow, Swiatosław Palamar, opowiedział historię małżonków - Witalija i Ałły Tarans - którzy zginęli broniąc Mariupola w szeregach Pułku.
Dwa miesiące później ludzie we wsi nadal radzili sobie z następstwami powodzi, używając nadmuchiwanych łodzi do przemieszczania się i obsadzając kwiatami i warzywami te suche połacie ziemi, które pozostały. Dzieciom pozostawiono podmokłe tereny, które mogły wykorzystać jako place zabaw.
Wioska Demydiw znajduje się około 40 kilometrów na północ od Kijowa.