Takie są ustalenia zespołu ekspertów, który badał incydent, do którego doszło w Zagrzebiu w marcu.
Czytaj więcej
Burmistrz Zagrzebia, Tomislav Tomasevic poinformował, że "jest cudem, iż nikt nie zginął", po tym jak wojskowy dron rozmiaru samolotu spadł na miasto w czwartek, ok. godziny 23.
Śledczy nie ustalili jaki był prawdziwy cel lotu drona, ani do kogo należała maszyna. Węgry poinformowały, że radar wykrył bezzałogowy statek powietrzny w węgierskiej przestrzeni powietrznej po tym, jak wcześniej maszyna znajdowała się nad Ukrainą a w węgierską przestrzeń powietrzną wleciała z rumuńskiej.
Dron leciał na wysokości 1 km, przeleciał nad Węgrami i rozbił się po siedmiu minutach od wejścia w chorwacką przestrzeń powietrzną. Incydent miał miejsce 10 marca.
Śledczy poinformowali, że w wyniku eksplozji uszkodzonych zostało 96 samochodów
Analiza fragmentów rozbitego drona wykazała, że przenosił on bombę OFAB 100-120. Dron miał rozbić się o ziemię ze względu na awarię spadochronu. Na jego szczątkach nie znaleziono śladów trotylu - poinformowała Ivana Bacić, ekspert ds. ładunków wybuchowych, w czasie konferencji prasowej w Zagrzebiu.
Bomba miała być uzbrojona za pomocą "niekonwencjonalnego, organicznego prochu, który po eksplozji przyjął formę gazu, więc nie mógł być wykryty".
Śledczy poinformowali, że w wyniku eksplozji uszkodzonych zostało 96 samochodów zaparkowanych w pobliżu jeziora Jarun w Zagrzebiu, co wywołało straty rzędu 600 tysięcy kun (ok. 86 tys. dolarów).