Azowstal w Mariupolu był jednym z trzonów ukraińskiej gospodarki, jednym z największych w kraju zakładów metalurgicznych. Dzisiaj to twierdza obrońców oblężonego przez Rosjan od tygodni miasta. W nocy z poniedziałku na wtorek lider broniącego się w mieście pułku Azow Andrij Bilecki poinformował, że Rosjanie uderzyli tam „bronią chemiczną”. Według niego trzy osoby mają oznaki otrucia bojowym środkiem chemicznym. – Nic im nie pozostaje, jak wykorzystać zabronioną broń – oświadczył.
Władze w Kijowie weryfikują informacje dotyczące użycia broni chemicznej, ale przyznają, że w warunkach całkowitego okrążenia przeprowadzenie odpowiednich badań graniczy z cudem. Doniesienia z Mariupola próbują zweryfikować Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
Przetestować Zachód
– Wstępne dane wskazują na to, że Rosjanie zrzucili coś z drona. To nie była bomba czy rakieta. Nie znamy na razie składu substancji. Ale nie wykluczam, że w ten sposób Moskwa testuje reakcję Zachodu. A gdy jej zabraknie, mogą użyć mocniejszych rzeczy – komentuje dla „Rzeczpospolitej” Ołeksij Arestowycz, doradca ukraińskiego prezydenta.
Czytaj więcej
W swoim najnowszym wystąpieniu prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski przekonywał, że "niestety Uk...
Rosja nie ukrywa, że jest gotowa do użycia broni chemicznej. Powiedział o tym w poniedziałek cytowany przez rządową agencję Ria Nowosti przedstawiciel samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Eduard Basurin. Przyznał, że nie jest łatwo przeprowadzić szturm zakładu Azowstal i stwierdził, że ukraińscy żołnierze ukrywają się w podziemiach. – Trzeba znaleźć wszystkie wejścia i wyjścia, a później już zwrócić się do wojsk chemicznych – stwierdził. Mariupol to strategiczne miejsce dla Rosjan. Zajmując miasto, odcinają Ukrainę od Morza Azowskiego i tworzą połączenie lądowe pomiędzy Rosją a okupowanym od 2014 r. Krymem.