„Front w północnej Ukrainie pozostaje w większości statyczny, z lokalnymi ukraińskimi kontratakami utrudniającymi Rosji próby zreorganizowania własnych wojsk” – poinformowało brytyjskie Ministerstwo Obrony.
Wojska najezdnicze tkwią w miejscu również z powodu utraty dowódców. W ciągu kilku dni Kreml odwołał dwóch generałów (dowodzących 6. armią i 1. armią pancerną), atakujących bezskutecznie Charków, za „wysokie straty w sile bojowej”. W graniczących z Ukrainą obwodach (rostowskim, kurskim i woroneskim) oraz w odległym smoleńskim trwa albo niejawna mobilizacja, albo zwiększony nabór na zawodowych żołnierzy. Na front (lub na jego zaplecze na Białorusi) przybywają rosyjskie oddziały z Abchazji, „żołnierze wracający z Syrii, ostatnie oddziały z Dalekiego Wschodu i z wojsk desantowych”.
Czytaj więcej
Gen. Richard Dannatt, były szef Sztabu Generalnego brytyjskiej armii, w rozmowie ze Sky News stwi...
Jednocześnie Londyn zauważył „koncentrowanie wysiłków (Rosjan) na okrążeniu ukraińskich sił na wschodzie kraju”. Wcześniej sami Ukraińcy informowali, że tam właśnie zbierają się rosyjskie siły przysyłane z różnych zakątków kraju, a nawet sąsiednich państw. Okrążenia miano dokonać, zdobywając m.in. Izium, ale właśnie w pobliżu tego miasta w ciągu ostatnich dni rosyjska armia doznała kolejnej dotkliwej porażki.
Wycofywanie oddziałów z zagranicznych baz (gdzie przebywały w większości jako „siły pokojowe”) prowadzi jednak do znacznych kłopotów politycznych. Na Kaukazie, wraz z odejściem części rosyjskich żołnierzy rozdzielających Ormian i Azerów (po wojnie jesienią 2020 roku), azerskie oddziały natychmiast zaczęły posuwać się do przodu, zajmując opuszczone miejsca. Na razie wkroczyły do jednej wioski i obsadziły okoliczne wzgórza. Moskwa nie ma jak się temu przeciwstawić, pozostało jej jedynie zaprzeczanie, by coś takiego w ogóle się wydarzyło.