Chcąc przezwyciężyć kryzys wywołany publikacjami na temat budowy K-Towers przez Jarosława Kaczyńskiego, PiS postanowił uciec do przodu i dość wcześnie ogłosić swój program na wybory krajowe i europejskie. „Piątka Kaczyńskiego" zadziałała i nie zadziałała równocześnie. Z jednej strony PiS narzucił na początku kampanii swoją agendę. Ale z drugiej – jego prosocjalne obietnice rozbiły się o strajk nauczycieli.
Opozycji z kolei nie wyszedł manewr związany z postawieniem na społeczne protesty. W trzecim tygodniu strajku widać pewną nerwowość w społeczeństwie, a sympatia do pedagogów wcale nie rośnie, podobnie jak nie rośnie poparcie dla zjednoczonej opozycji. Nie widać też dobrego pomysłu na wprowadzenie innych wątków do kampanii. Nie udał się – prosty teoretycznie – manewr ze wzbudzaniem lęku przed polexitem, który zadziałał przed wyborami samorządowymi. Widząc chaos, który zgotowali sobie Brytyjczycy w związku z brexitem, chyba nikt poważny nie wierzy, że jakikolwiek odpowiedzialny polityk chciałby zafundować to samo Polakom. I nie wierzą w to ani zwolennicy opozycji, ani zjednoczonej prawicy.