Była więc radykalna zmiana połączona z kontynuacją. Był ukłon wobec wszystkich rządów po 1989 roku, szczególnie dwóch byłych premierów Jana Krzysztofa Bieleckiego i Leszka Millera zaproszonych na uroczystość, ale też było pokazanie, że PiS będzie robił nie tyle rewolucję – jak się wydawało przez ostatnie cztery lata – ale będzie starał się wykorzystywać szanse rozwojowe.
Były więc pomysły konserwatywne – ochrona rodziny, ale też i lewicowe – jak postulat zrównania płac kobiet i mężczyzn wykonujących tę samą pracę. Były postulaty libertariańskie – takie jak wolność jednostki, tradycjonalistyczne – stawianie na konserwatywny model wychowania, i te z agendy zielonych - jak zeroemisyjne szkoły czy działania na rzecz polepszenia klimatu.
Były postulaty neoliberalne – obniżanie podatków dla małych firm, ale też socjaldemokratyczne – jak 13 emerytury, zwiększenie dostępności żłobków itp. Było odniesienie do wielkiej przeszłości Polski, ale też obietnica wielkiej przyszłości i zapewnienie, że obecne pokolenie zobaczy Polskę wielką. Premier mówił o gospodarce 4.0, ekologii i dumie z bycia Polakiem.
Szukanie trzeciej drogi a'la Morawiecki to racjonalny ruch w obecnej sytuacji politycznej z dwóch powodów. Po pierwsze: przed PiS wybory prezydenckie, kluczowe z punku widzenia obozu władzy. A do zwycięstwa tam potrzebne jest poparcie wyborców o różnych wrażliwościach, różnych poglądach, różnych sympatiach ideowych.
Ale jest też to racjonalne z powodu kształtu nowego Sejmu. Jest w nim i skrajna prawica, i skrajna lewica, ale też duże liberalne centrum. To zupełnie nowe otoczenie polityczne. Program rządu, który stanowi swoisty ideowy patchwork może sprawić, że PiS będzie w stanie budować robocze sojusze z poszczególnymi siłami w Sejmie dotyczące poszczególnych problemów – a to z Razem, a to z Konfederacją itp.