Najpierw, na oczach milionów telewidzów, Radosławowi Sikorskiemu, ministrowi spraw zagranicznych, nagle wróciła pamięć. Otóż przypomniał sobie, że podczas spotkania Donalda Tuska i Władimira Putina, do którego doszło niemal dwa tygodnie temu na Kremlu, prezydent Rosji wyznał – sam z siebie, przez nikogo niepytany – że Katyń jest zbrodnią, i to w dodatku zbrodnią stalinowską.
I to jest właśnie cud drugi, bo w tym samym czasie w rosyjskiej prasie zdecydowanie górę brała wersja, że mordu na polskich oficerach dokonali Niemcy. A prezydent Rosji, jak gdyby nigdy nic, czyli de facto kpiąc ze starań „Niezawisimoj Gaziety” (tzn. „Niezależnej Gazety”), która nie szczędząc sił i środków, próbowała umocnić wśród narodów Federacji Rosyjskiej to przekonanie, złamał się. Czyżby nie wytrzymał krzyżowego ognia pytań, których przecież – jak ujawnił minister Sikorski – w tej sprawie nie było?