Z podobnym skutkiem jak z bohaterem tej piosenki można próbować dyskusji z publicystami, którzy za swą misję uznali niegdyś odsunięcie Kaczyńskich od władzy, a potem niedopuszczenie, by do niej kiedykolwiek wrócili. Z tą różnicą, że o ile bohater Wysockiego znał trzy argumenty o wyższości ZSRR nad wszystkimi innymi, o tyle wspomniani publicyści potrafią podać w zasadzie tylko jeden powód, dla którego Kaczyński musi zostać zdelegalizowany, zakazany i na wieki eksterminowany z polskiego życia publicznego.
Owoż powiedział on kiedyś o swych przeciwnikach, że stoją tam, gdzie w roku 1980 stało ZOMO (w ich wersji zresztą brzmi to tak, że niby nazwał przeciwników zomowcami). Nie wiem, ile razy już czytałem o tym nieszczęsnym ZOMO i powoli zaczyna mi się od tego robić niedobrze.
Ale cóż, rozumiem: takie słowa rzeczywiście padły. Może nie jest to największa zbrodnia przypisywana Kaczyńskiemu, ale bodaj jedyna, która rzeczywiście miała miejsce. Z innymi – laptopy, dorsze etc. – jakoś coraz marniej, mimo usilnych starań licznie rozmnożonych śledczych. Oto właśnie prawie niezauważona przeszła informacja, że prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie rzekomego narażenia na szwank zdrowia pielęgniarek poprzez zagłuszanie ich telefonów. Kolejna zbrodnia, o której tyle się ongi rozpisywano, okazała się wyssana z palca.
Całe szczęście jest jeszcze to ZOMO…
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/08/17/gdyby-nie-zomo/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/mail]