Naród nigdy w życiu nie usłyszałby epokowych słów o równości ludzi i polityków, gdyby ich autor nie uciekł się do sprytnej mistyfikacji. Jak wiadomo, członkowie PiS mają zakaz występowania w TVN 24, więc Kamiński już na wstępie oświadczył: – Chciałem podkreślić, że jestem tu jako urzędnik pana prezydenta.
Trochę się pogubiłem. To znaczy, że zwykły pisowiec nie ma prawa błyszczeć na ekranie TVN 24, a prezydencki członek tej partii może? Rozjaśniło mi w głowie kolejne wyjaśnienie pana ministra: – Ja jestem na tyle duży, że można mnie na połowę pokroić i jeszcze by zostało.
No, jasne, Kamiński został przekrojony na pół i część prezydencka przyszła do Moniki Olejnik, druga część trwała wiernie przy partii, a ta reszta została rodzinie. I prezydencki kawałek Kamińskiego bronił szefa jak niepodległości: – Mam wrażenie, że pani ma pretensje, że pan prezydent w ogóle istnieje – atakował minister panią redaktor.
Co pewien czas w urzędniku prezydenckim budził się jednak funkcjonariusz partyjny: – Jeżeli fakty są niekorzystne dla ulubionej partii polskich elit, to tym gorzej dla faktów. A one są takie, że PiS rządził dobrze. Fakty są siłą rzeczy prawdziwe.
To trudna sytuacja, gdy w jednej postaci politycznej są dwie osoby, ale wcale nie łatwiej, gdy człowiek przeistacza się w inną osobę. Jan Rokita zrzucił skórę polityka i nareszcie mówi szczerze: – Życie polityka parlamentarnego jest dość wygodne w gruncie rzeczy. Daje pełne poczucie wolności i swobody. Nie tworzy zobowiązań, gadać może, co chce. Oni nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, kręcą się całymi godzinami po tych korytarzach, piją wódkę, coś jedzą, no bo co mają robić. To jest okropne!