Sejm ówczesny argumentu nie przyjął i cenzurę z własnej inicjatywy zlikwidował – a pan Ciemniewski dał się później poznać jako jeden z najaktywniejszych bojowników przeciwko lustracji, by ostatecznie zostać jednym z sędziów, którzy bezstronnie i obiektywnie orzekli o niezgodności ustawy lustracyjnej z konstytucją.

Niemniej mimo upływu lat sposób myślenia, jaki wtedy zaprezentował, wciąż jest żywy wśród polityków. Gdy myślą oni o mediach, nie interesuje ich społeczna służba, jaką media pełnią, ani szczególne uwarunkowania pracy dziennikarza – ale wyłącznie to, jak się zabezpieczyć przed medialną krytyką. I, jak dowodzą projekty rozpatrywane obecnie przez Sejm, przynależność partyjna polityka nic tu nie zmienia.

Koalicja rządowa z uporem szykuje ustawę o mediach publicznych, której właściwie jedynym i nieskrywanym celem jest poddanie ich bezpośredniej kontroli ze strony rządu, a przy okazji stworzenie mechanizmu finansowego pozwalającego karać lub nagradzać media prywatne. Także projekt zmian w prawie prasowym przygotowany przez PiS, nad którym Sejm właśnie rozpoczął pracę, skupia się wyłącznie na kwestii "przestępstw" mediów przeciwko politykom.

Projekt znosi co prawda żałosny spadek po stanie wojennym, jakim jest osławiony art. 212, ale wprowadza w zamian absurdalny obowiązek zamieszczania "odpowiedzi" na materiały prasowe w równej im objętości – na wzór Słowacji – oraz specjalne, przyspieszone procedury sądowe dla skazywania dziennikarzy. Co zaś do stworzenia jakiegoś medialnego ładu z prawdziwego zdarzenia, z pożytkiem dla państwa i społeczeństwa, to tym politycy nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/12/15/jak-uniknac-medialnej-krytyki/]Skomentuj[/link][/ramka]