I to jest znakomita wiadomość dla wszystkich polskich podatników, którzy od lat żyją pod jarzmem dojmującego fiskalizmu; dość powiedzieć, że w Polsce dzień wolności podatkowej (a więc ten dzień roku, od którego przestajemy pracować dla fiskusa, a zaczynamy dla siebie) przypadł w tym roku 14 czerwca, a na przykład na Litwie - 23 maja, zaś w USA – 13 kwietnia.
To znaczy, żeby być precyzyjnym, zapowiedź Adama Glapińskiego byłaby dla polskich podatników znakomitą wiadomością, pod jednym wszelako warunkiem. Takim oto, aby ten sam Adam Glapiński miał odwagę publicznie zadeklarować, że zarekomenduje prezydentowi podpisanie ustaw obniżających niezbędne wydatki budżetu państwa – w tym np. wydatki na rolnicze emerytury, na pomoc socjalną itd. Rzecz jasna, jeśli opętany dbałością o wyniki sondaży rząd Donalda Tuska kiedykolwiek zdobędzie się na odwagę przygotowania takich mało popularnych społecznie ustaw.
Jeśli natomiast Adam Glapiński z równą konsekwencją będzie głośno rekomendował nie podnoszenie (teraz) podatków i nie obniżanie (teraz) wydatków, to przecież jednocześnie będzie bezgłośnie rekomendował podnoszenie tychże podatków w niezbyt odległej przyszłości.
Albowiem gdyby nawet w cudowny sposób Polsce udało się – nie podnosząc podatków i nie tnąc wydatków – pożyczyć od kogoś pieniądze konieczne do sfinansowania owej gigantycznej – w takim przypadku – dziury budżetowej, to przecież pieniądze te (i to z należnymi odsetkami) trzeba byłoby prędzej czy później oddać. Oczywiście stałoby się to już po upływie kadencji Lecha Kaczyńskiego i jego doradcy Glapińskiego.
W gruncie rzeczy odwaga Adama Glapińskiego sprowadzałaby się więc w takim przypadku do tego, że za pieniądze naszych dzieci i ich dzieci (bo to one spłacałyby ten dług), które jak wiadomo głosu (także wyborczego) nie mają, próbuje robić prezenty nam, którzy głos (także wyborczy) oczywiście mamy. Czyli – w istocie – zarekomendowałby prezydentowi takie działanie, które jego następców zmusiłoby do podnoszenia podatków m.in. córce i wnuczce Lecha Kaczyńskiego. Ciekawe, czy prezydent da się do tego przekonać?