Niech państwa nie zwiedzie krotochwilny ton, po prostu ten autor nie umie pisać inaczej, ale sprawa jest poważna. Oto do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o artystach. Filharmonię i inne takie sobie darujmy, masową wyobraźnię rozpaliły wszak przepisy dotyczące aktorów. Wynika z nich ponoć, że dyrektorem teatru, jak prezydentem Najjaśniejszej, będzie można być najwyżej przez dwie kadencje. Ale za to ów dyrektor będzie panem życia i śmierci aktorów etatowych, którzy bez jego pisemnej zgody nie będą mogli grać w serialach.
Jak wiadomo, seriale to nasze dobro narodowe, klejnoty koronne, których bronić będziem niczym wojowie Krzywoustego miasta Głogowa oraz całego KGHM. Nic więc dziwnego, że i dyskusja rozpętała się gorąca. Aktorzy lamentują, że nie będą mogli brać kredytów, dyrektorzy, że im się ciągłość artystyczna załamie, a mnie zastanawia tylko jeden detal. Po co, u licha ciężkiego, w ogóle taka ustawa?! Czy naprawdę to rząd i parlament powinny decydować, a prezydent Rzeczypospolitej podpisem swym zatwierdzać warunki kontraktu aktora z Opola, Rzeszowa, Torunia?
To zapewne w ramach obiecywanej przez Platformę deregulacji, czyż nie? Przypomnę, że 20 lat po zmianie ustroju właścicielami teatrów publicznych (nie licząc prywatnych) są samorządy miejskie, wojewódzkie, a kilka wybranych finansuje rząd. I naprawdę to Sejm musi ustalać, czy teatr Warlikowskiego może prowadzić Warlikowski, a Jarzyny – Jarzyna? A nie może być tak, wybaczcie państwo herezję, że w Gdańsku dyrektorzy będą kadencyjni, w Warszawie – różnie, a w Krakowie ciągle będzie nim Ludwik Solski?
Ja wiem, że wyobraźnię komentatorów zaprzątają sprawy ważne, ale to właśnie w drobnych widać istotę rządów. W drobnych, bo wielkie, jak słyszymy, wcale od nich nie zależą. Dlatego rozumiem, że to przez Mubaraka nie będziemy mieli autostrad, a przez Rumburaka rośnie nam dług i trzeba zlikwidować OFE. Rozumiem.
Ale dlaczego największym osiągnięciem czterech lat rządu mają być absurdalne przepisy i zakazanie Hance Mostowiak występowania w Narodowym – nie rozumiem.