Jarosław Kaczyński na przykład zaprasza Donalda Tuska do dyskusji, ale stawia warunek, że najpierw szef rządu musi zdjąć "białą flagę", która powiewa nad Kancelarią Premiera.
Tymczasem to, co prezes PiS nazywa "białą flagą wobec możnych z kraju i zagranicy", to kwintesencja strategii Platformy Obywatelskiej – polityka ustępstw wobec partnerów, których gabinet Tuska uważa za silnych. Można się zgodzić z Kaczyńskim, że to strategia często dla Polski niekorzystna, ale trzeba też przyznać, że rząd realizuje ją świadomie i konsekwentnie. Domaganie się od premiera, aby jeszcze przed debatą wyparł się własnej polityki, to pomysł absurdalny i dla Donalda Tuska nie do przyjęcia, o czym Jarosław Kaczyński doskonale wie. Sensowne byłoby raczej, gdyby prezes PiS w publicznej debacie obnażył słabości koncepcji premiera i przekonał o tym wyborców.
Niestety, także ze strony Platformy Obywatelskiej trudno się dopatrzyć szczerej chęci do podjęcia dyskusji z głównym politycznym oponentem. Szef sztabu PO Jacek Protasiewicz, zamiast szukać rozwiązania możliwego do przyjęcia przez obie strony, postanowił zastawić na przeciwnika pułapkę. Zaproponował Jarosławowi Kaczyńskiemu, aby debatował z Donaldem Tuskiem w TVP 1 w programie... Tomasza Lisa.
Dla nikogo z obserwatorów polskiej polityki nie ulega chyba wątpliwości, że Lis w sporze między PiS a PO nie jest bezstronny, chętniej utożsamia się z racjami Platformy i nawet tego nie ukrywa. Protasiewicz i Tusk zapraszają więc na spotkanie na własnym gruncie, wiedząc, że prezes PiS raczej nie przybędzie. I właśnie na to liczą. Bo wtedy przychylny im redaktor postawi na środku studia pusty fotel i razem będą mogli z troską ponarzekać na uciekającego od dyskusji Jarosława Kaczyńskiego.
Mistyfikacje, pozorowane propozycje i polityczne pułapki to część kampanii wyborczej. Rolą mediów jest jednak domagać się od liderów dwóch najsilniejszych partii politycznych, aby przed 9 października odbyli w końcu publiczną debatę. Nie tylko ze względu na ich własny interes i szacunek dla wyborców. Ale także dlatego, że gdyby do takiej debaty nie doszło, świadczyłoby to o tym, iż polska demokracja jest naprawdę w poważnym kryzysie.