Pomińmy już kuriozalność tego drugiego wezwania i fakt, że aż ocieka ono typowo polskimi prowincjonalnymi kompleksami („ach, jacy jesteśmy mało ważni i zaściankowi! Jak coś urodzonego w Polsce spodobało się na Zachodzie, to tak jakbyśmy chwycili Pana Boga za nogi!"). Nie zastanawiajmy się też może zbyt długo nad wyznaniem Wiśniewskiej, że nie czuje się obrażona. Osobiście sądzę, że pani redaktor nie mówi prawdy albo gdy określa się jako chrześcijanka, albo gdy twierdzi, że obrażona się nie czuje. Ale może to ja jestem mały i podły, a Wiśniewska jest wielka i święta. Znacznie ważniejsze jest dla mnie coś innego. Otóż symbole religijne były zawsze czymś szczególnie  chronionym przez prawo. A to z przyczyny między innymi takiej, że państwa, ciężko doświadczone niegdyś przez wojny religijne, dążyły do zachowania pokoju między wyznaniami. A cóż bardziej niż sprofanowanie symbolu wiary może wyznawców jakiejś religii bardziej wzburzyć i doprowadzić do nieobliczalnych zachowań?

Wiedziały to dawne państwa, teraz Wiśniewska i inni publicyści frontu pronergalowskiego udają, że tego nie wiedzą. Jeśli więc teraz ktoś takich działań, jak gentelmana o ksywie Nergal (który skądinąd swoje sądowe zwycięstwo uczcił komunikatem „szatan zwyciężył", czego entuzjazmujące się jego „działalnością artystyczną" media zdecydowały się inteligentnie nie zauważyć) broni, to znaczy że broni prawa do poniżania chrześcijaństwa.

A kiedy drący Biblię pajac zostaje za ten eksces publicznie nagrodzony programem w publicznej telewizji, poczucie upokorzenia musi jeszcze urosnąć. I trudno też nie dostrzec w tym pedagogiki społecznej. Bo każdy, kto ma oczy dostrzeże przecież, co jest w tym kraju promowane. I że najłatwiej wylansować się poprzez zachowania obraźliwe dla chrześcijan i ludzi o konserwatywnej wrażliwości.

Dziś czasy są inne, wojna z tego powodu nie wybuchnie. Ale miliony Polaków, i tak czujące się często obywatelami drugiej kategorii, będą miały – tym razem naprawdę słuszny - powód do tego rodzaju emocji. I będą one rosły. Dlatego nie tylko chrześcijanie powinni sprzeciwiać się bezkarności pseudoartystycznych profanatorów religii i manifestacyjnemu promowaniu takich zachowań przez publiczne media. Powinni do tego sprzeciwu dołączyć się też ludzie osobiście bezwyznaniowi, ale pragnący powstrzymać chory i szkodliwy dla całego kraju rozpad Polski na dwie nienawidzące się watahy.