„Daliśmy im wtedy popalić”, „cały świat się z nami liczy”, „nawet Xi Jinping przyjechał do Moskwy”, „wygraliśmy z Hitlerem, wygramy też z faszystami w Ukrainie”, „Rosja wreszcie wstała z kolan” – w ten sposób zapewne wielu rodaków Władimira Putina, siedząc przed telewizorami 9 maja, skomentuje paradę zwycięstwa w Moskwie. To nic, że kanapa dziurawa i cieknie dach w domu. Liczą się wytrenowane kroki maszerujących na placu Czerwonym żołnierzy, myśliwce pozostawiające na niebie smugi w barwach rosyjskiej flagi, dźwięki silników ryczących czołgów i długość eksponowanych rakiet. Zapowiada się huczny piątkowy wieczór. W końcu trzeba utrwalić z przyjaciółmi poczucie przynależności do wielkiego imperium. Mocno utrwalić. Tak, by w sobotę nad ranem nie pamiętać piątkowej parady.
Czytaj więcej
Przywódca czwartej największej demokracji świata, prezydent Brazylii Inácio Lula da Silva weźmie...
Wielka parada zwycięstwa 9 maja w Moskwie. Propagandowa impreza wyreżyserowana przez Władimira Putina
Jak to się stało, że dla 75 proc. Rosjan Dzień Zwycięstwa jest najważniejszym dniem w roku? Co więcej, jak wynika z najnowszego sondażu niezależnego ośrodka Centrum Lewady, Rosjanie deklarują, że 9 maja jest dla nich dniem ważniejszym od własnych urodzin, wszystkich świąt religijnych i państwowych.
Odpowiedź jest prosta – w tworzonym od ćwierćwiecza przez Putina systemie nie liczy się jednostka. Liczy się wyłącznie poczucie bycia częścią wielkiego mocarstwa, potężnego imperium. Najmłodszych Rosjan już w przedszkolu ubierają w mundury wojskowe, a uczniów szkół średnich zapisują do tzw. Junarmii. Przekaz propagandy jest prosty – wszystko, co robisz, robisz dla państwa. Nieprzypadkowi są bohaterowie współczesnych rosyjskich filmów: wojskowi, funkcjonariusze wywiadu, policjanci.
Czytaj więcej
Możemy pojawić się tam, gdzie nikt nas się nie spodziewa. A jutro wszyscy się dowiedzą, że władza...