Morawiecki to zaś nie tylko były premier, ale i lider jednego ze skrzydeł PiS oraz potencjalny kandydata tej partii na prezydenta (przynajmniej we własnym mniemaniu). Tu już nie chodzi o układ sojuszniczy, jak w przypadku związanych z aferą dysponowania pieniędzmi z Funduszu Solidarności eksponowanych polityków Suwerennej Polski. To nie Daniel Obajtek, który zarządzał gigantyczną, ale wciąż zewnętrzną dla struktur partyjno-państwowych spółką. Tym razem mamy do czynienia ze sprawą potencjalnie obciążająca rdzeń kierownictwa partii i państwa. I dlatego politycy PiS tak bezwzględnie bronią byłego szefa RARS, totalnie odrzucając kierowane przeciwko niemu podejrzenia i mówiąc o zemście „bandy Tuska” czy o prokuratorskich siepaczach Adama Bodnara. Problem podejrzeń, a te, na bazie tego, co poznała opinia publiczna, są absolutnie realne, chcą sprowadzić do wymiaru politycznej dintojry. I w przeciwieństwie do tych, którzy Michała K. zdążyli już osądzić, pragną zapewnić mu polityczne alibi na przyszłość. Bez względu na to, co wykażą dowody i jaka będzie decyzja sądu.
Czytaj więcej
Nikt nie przeczy, że sytuacja pandemii była nietypowa. Natomiast to oznacza jednocześnie, żeby przy tej okazji nie oszukiwać - mówił w rozmowie z TVN24 minister sprawiedliwości, Adam Bodnar.
Czy sprawa Michała K. będzie pocałunkiem śmierci dla Mateusza Morawieckiego?
To oczywiste ryzyko dla partii Kaczyńskiego, bo jeśli treść zarzutów bezwzględnie się potwierdzi, obnażona zostanie nie tylko skala nadużyć w RARS, ale również hipokryzja partyjnych kolegów Michała K. A przede wszystkim będziemy mieć do czynienia z rozstrzygającym dowodem na to, jaki system władzy zbudowali ci, którzy przed laty zapewniali opinię publiczną, że „wystarczy nie kraść”.
Tym razem mamy do czynienia ze sprawą potencjalnie obciążającą rdzeń kierownictwa partii i państwa
Sprawa Michała K. może być też pocałunkiem śmierci dla samego Mateusza Morawieckiego, który za uczciwość szefa nadzorowanej przez siebie RARS kładzie rękę pod topór, a przecież zarzut o działaniu w ramach „zorganizowanej grupy przestępczej” może być poszerzony i na innych ludzi z najbliższego kręgu byłego premiera. A jak się zachowa Jarosław Kaczyński, gdy uzna, że sprawa jest zbyt obciążająca dla macierzystej partii – wiadomo.