Jerzy Haszczyński: Po śmierci Ebrahima Raisiego Iran we mgle

Prezydent Ebrahim Raisi nie był najważniejszym człowiekiem w Iranie. Ale mógł nim niedługo zostać. Pasował do reżimu. Reżimu, który się zapewne nie zmieni.

Publikacja: 20.05.2024 14:22

Prezydent Iranu Ebrahim Raisi zginął w katastrofie śmigłowca Bell 212

Prezydent Iranu Ebrahim Raisi zginął w katastrofie śmigłowca Bell 212

Foto: AFP

To za czasów Ebrahima Raisiego Iran stał się jeszcze bardziej antyzachodni, niż był. Islamska Republika jeszcze wyraźniej umościła się w obozie razem z Chinami i Rosją, którą wspiera militarnie w jej wojnie przeciw Ukrainie.

System władzy w Iranie

System władzy w Iranie

PAP

Śmierć takiego prezydenta nic nie zmieni w głównej rozgrywce światowej. Żadnej korekty w tej kwestii nie należy się spodziewać nie tylko po chwilowym następcy (do czasów przeprowadzenia wyborów – w ciągu siedmiu tygodni) Mohamedzie Mochberze, bo on nie będzie się tym zajmował, ale i po pełnoprawnym następcy, niezależnie od tego, jak się będzie nazywał.

Czytaj więcej

Iran. Złudne ustępstwa ajatollahów

Kandydaci na prezydenta muszą przejść przez religijno-polityczne sito, w którym z każdą kadencją dziurki stawały się coraz mniejsze. Ostatnio przecisnął się Raisi i kilku figurantów. Przecisnął się skutecznie, bo najbardziej pasował do systemu ajatollahów, mundurowych Strażników Rewolucji Islamskiej i związanego z nimi biznesu.

Ebrahim Raisi był ze wszystkich prezydentów najbliższy osobie numer jeden – najwyższemu przywódcy Alemu Chameneiemu

W Iranie nie prezydent jest osobą numer jeden, lecz najwyższy przywódca, wybierany dożywotnio. Im starszy stawał się pełniący tę funkcję od 1989 roku Ali Chamenei, tym bardziej konserwatywni i bardziej posłuszni najwyższemu przywódcy stawali się prezydenci. Ostatni budzący nadzieję na reformy w Iranie prezydent Mohamed Chatami skończył urzędowanie 19 lat temu.

Miejsce katastrofy śmigłowca Bell 212 z prezydentem Ebrahimem Raisim na pokładzie

Miejsce katastrofy śmigłowca Bell 212 z prezydentem Ebrahimem Raisim na pokładzie

PAP

Ebrahim Raisi był już tak bliski Alemu Chamaneiemu, że to o nim mówiono jako o przyszłym najwyższym przywódcy. A to nie jest zbyt odległa kwestia – Chamanei ma 85 lat i co pewien czas słychać o jego problemach zdrowotnych. W katastrofie śmigłowca zginął więc nie tylko prezydent, ale i potencjalny człowiek numer jeden.

Czytaj więcej

Były szef Mossadu: Iran nie wiedział o szykowanym przez Hamas ataku

Zginął też minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahian, który odgrywał większą rolę, niż to przypadało zazwyczaj szefom irańskiej dyplomacji. W tym w wielkiej grze o chińską obecność w regionie (dzięki Pekinowi doszło do normalizacji stosunków Iranu z Arabią Saudyjską).

Okoliczności katastrofy z Ebrahimem Raisim na pokładzie sprzyjają zaostrzeniu kursu i zachęcają do snucia teorii spiskowych

Ranga ofiar jest bardzo wysoka. Mogą być wykorzystane do uzasadnienia zaostrzenia kursu i wewnątrz kraju, i w regionie. Bo Iran nie opuści obozu chińsko-rosyjskiego, ale zgodnie z jego interesami może jeszcze agresywniej grać na Bliskim Wschodzie.

Okoliczności katastrofy temu sprzyjają. Rozbicie się helikoptera we mgle w niedostępnych górach zachęca do snucia teorii spiskowych. Komu się to opłacało? Z kim Iran ma konflikt?

W młodości, o czym też niektórzy pamiętają, tak bardzo wierzył w rewolucję islamską, że zaangażował się w wykonywanie szybkich egzekucji na przeciwnikach, także tych domniemanych

Na dodatek helikopter był stary, bez nowoczesnych urządzeń, które mogły uratować życie ważnych pasażerów. Nowy i nowoczesny nie mógł być, bo zła Ameryka, naciskana przez Izrael oraz wspierana przez resztą Zachodu, nałożyła na Iran sankcje – takie myślenie Irańczyków samo się narzuca.

Ebrahim Raisi – symbol krwawych represji

W zachodnich mediach pierwsze komentarze o katastrofie wygłaszali zazwyczaj mieszkający za granicą dysydenci irańscy – są dostępni i aktywni. Uderzała radość, z jaką mówili o tym, że Ebrahim Raisi – wtedy jeszcze z dodatkiem „prawdopodobnie” – nie żyje. Jest dla nich symbolem krwawego uderzenia w marzących o zmianach Irankach i Irańczykach, on w ostatnich latach nawoływał, by tłumić protesty ze szczególną bezwzględnością. W młodości, o czym też niektórzy pamiętają, tak bardzo wierzył w rewolucję islamską, że zaangażował się w wykonywanie szybkich egzekucji na przeciwnikach, także tych domniemanych.

Czytaj więcej

Iran bierze stronę Hezbollahu w konflikcie z arabskimi monarchiami

Radość ze śmierci krwawego przywódcy wyrażana przez dysydentów wydaje się jednak wprost proporcjonalna do braku wiary w możliwość zmian w Iranie. Protesty, wymagające wielkiej odwagi, od lat nic nie dają poza zwiększeniem represji. Nie wiadomo, co musiałoby się stać, by Iran nie był Iranem Ebrahima Raisiego i zwłaszcza Alego Chamaneiego – niezależnie od tego, jak długo najwyższy przywódca będzie żył.

To za czasów Ebrahima Raisiego Iran stał się jeszcze bardziej antyzachodni, niż był. Islamska Republika jeszcze wyraźniej umościła się w obozie razem z Chinami i Rosją, którą wspiera militarnie w jej wojnie przeciw Ukrainie.

Śmierć takiego prezydenta nic nie zmieni w głównej rozgrywce światowej. Żadnej korekty w tej kwestii nie należy się spodziewać nie tylko po chwilowym następcy (do czasów przeprowadzenia wyborów – w ciągu siedmiu tygodni) Mohamedzie Mochberze, bo on nie będzie się tym zajmował, ale i po pełnoprawnym następcy, niezależnie od tego, jak się będzie nazywał.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jan Skoumal: Pocztówka z Głubczyc do szefowej niemieckich nacjonalistów
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Amerykański majstersztyk Beniamina Netanjahu. Przemowa w Kongresie Amerykanom się spodobała
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Roman Giertych ratuje koalicję. Znowu
Komentarze
Bartłomiej Sawicki: Nowe opłaty od emisji uderzą Polaków po kieszeni, bo rząd nie uczy się na błędach
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Krzykiem i przekleństwami prawa aborcyjnego się nie zmieni