Artur Bartkiewicz: Atak rakietowy na Dniepr. Dziś wszyscy jesteśmy Ukraińcami

Tak jak nie byłoby współczesnego dobrobytu Europy Zachodniej bez denazyfikacji Niemiec, tak nie może być bezpiecznego świata bez deputinizacji Rosji.

Publikacja: 15.01.2023 12:40

Dziś wszystkim nam świat wali się na głowę, jak sufity w trafionym przez rakietę bloku, bo za długo

Dziś wszystkim nam świat wali się na głowę, jak sufity w trafionym przez rakietę bloku, bo za długo udawaliśmy, że nie widzimy, jak imperialna Rosja Putina krok po kroku dąży do powtórki z XX wieku, gdy granice w Europie wyznaczały czołgi

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 326

Po ataku rakietowym na blok mieszkalny w Dnieprze uświadommy sobie jedno. To już nie jest tylko wojna mocarstw o strefy wpływów – to starcie dwóch cywilizacji, w którym nie ma miejsca na niuansowanie i kalkulowanie, czy bardziej opłaca nam się dostarczyć Ukrainie czołgi, czy może wpłynąć na nią, by usiadła do stołu z najeźdźcą i oddała mu kawałek swojego terytorium w zamian za święty spokój. Rosja przekroczyła linię, zza której nie ma już żadnego powrotu do business as usual – przynajmniej nie z tą Rosją, która ma twarz Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediewa, Jewgienija Prigożyna czy Ramzana Kadyrowa.

Rosja jest dziś jak horda Hunów próbująca wyrąbać sobie drogę do lepszego – dla siebie – świata, czyli świata opartego na strachu, terrorze i rządach brutalnej siły. Moskwa nie oferuje dziś ludzkości niczego poza tanią ropą i gazem oraz swoimi rakietami i czołgami. Bez współczesnej Rosji nasza cywilizacja byłaby dokładnie w tym miejscu, w którym jest. Jej wkład w rewolucję technologiczną, kształtującą obecnie nasz świat, praktycznie nie istnieje. Bez technologii, których sama nie jest w stanie wytwarzać, nie mogłaby nawet siać terroru pociskami Kalibr; musiałaby, jak kilkadziesiąt lat wcześniej, prowadzić naloty dywanowe na ukraińską infrastrukturę. I pewnie by to robiła, bo dowiodła już, że nie liczy się z ofiarami ani po swojej stronie, ani – tym bardziej – po stronie przeciwników.

Czytaj więcej

Rosyjska rakieta trafiła blok mieszkalny w mieście Dniepr. Są ofiary i ranni

Dziś wszyscy jesteśmy Ukraińcami i mieszkańcami Dniepra, dziś wszystkim nam świat wali się na głowę jak sufity w trafionym przez rakietę bloku. Za długo udawaliśmy, że nie widzimy, jak imperialna Rosja Putina krok po kroku dąży do powtórki z XX wieku, gdy granice w Europie wyznaczały czołgi. Dziś nie wolno nam już powtórzyć tego błędu. Bo jeśli znów odwrócimy głowę, za kilka lat walić się mogą budynki w Rydze, Wilnie, a może nawet w Warszawie. Jeśli zawsze będziemy gotowi zrobić krok wstecz, to Rosja zawsze będzie robić kolejny krok do przodu.

Ta wojna może być wojną na pokolenie. Nawet jeśli skończy się jej gorąca faza, nawet jeśli konflikt w którymś momencie zostanie w jakiś sposób zamrożony, tak jak został zamrożony w 2014 roku, wojna Zachodu z Rosją musi dalej trwać, do momentu aż rosyjskie społeczeństwo przejrzy na oczy i zrozumie, że zabrnęło w ślepy zaułek. Tak jak nie byłoby współczesnego dobrobytu Europy Zachodniej bez denazyfikacji Niemiec, tak nie może być bezpiecznego świata bez deputinizacji Rosji. Dlatego nikt nie powinien nawet myśleć o łagodzeniu żelaznego uścisku sankcji na rosyjskiej gospodarce. Rosja, której rakiety spadają na budynki mieszkalne, powinna pozostać światowym pariasem, nawet gdy umilkną działa – dopóki nie rozliczy winnych tych zbrodni albo nie pozwoli rozliczyć ich światu.

Dziś nie należy się zastanawiać, czy dostarczać Ukrainie czołgi albo myśliwce, by tylko nie osłabić własnego bezpieczeństwa... Może już czas, by Zachód zaczął przestawiać gospodarkę na tory bardziej wojenne; może po prostu czas na więcej armat, a mniej masła. Tak, ponosimy tego koszty i możemy ponosić jeszcze większe. Tak, być może w pasach trzeba będzie zrobić kolejną dziurkę, by zacisnąć je jeszcze mocniej. Ale toczymy właśnie grę o przyszłość naszego świata.

Czytaj więcej

Niemieckie Leopardy dla Ukrainy najwcześniej w 2024 roku

Dmitrij Kisielow, rosyjski propagandzista, już po wybuchu wojny w Ukrainie, strasząc Zachód bronią atomową, pytał: „Po co nam świat, jeśli nie ma w nim Rosji?”. My powinniśmy odwrócić to pytanie: „Po co nam świat, w którym taka Rosja może pozostawać bezkarna?”.

Po ataku rakietowym na blok mieszkalny w Dnieprze uświadommy sobie jedno. To już nie jest tylko wojna mocarstw o strefy wpływów – to starcie dwóch cywilizacji, w którym nie ma miejsca na niuansowanie i kalkulowanie, czy bardziej opłaca nam się dostarczyć Ukrainie czołgi, czy może wpłynąć na nią, by usiadła do stołu z najeźdźcą i oddała mu kawałek swojego terytorium w zamian za święty spokój. Rosja przekroczyła linię, zza której nie ma już żadnego powrotu do business as usual – przynajmniej nie z tą Rosją, która ma twarz Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediewa, Jewgienija Prigożyna czy Ramzana Kadyrowa.

Pozostało 84% artykułu
Komentarze
Michał Płociński: Polska w Unii – koniec epoki młodzieńczej. Historyczna zmiana warty
Komentarze
Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Adam Bodnar ujawnia nadużycia ws. Pegasusa. To po co jeszcze komisja śledcza?
Komentarze
Mirosław Żukowski: Chińczycy trzymają się mocno. Afera z dopingiem zamieciona pod dywan?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy