Czytaj więcej
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę.
Po ataku rakietowym na blok mieszkalny w Dnieprze uświadommy sobie jedno. To już nie jest tylko wojna mocarstw o strefy wpływów – to starcie dwóch cywilizacji, w którym nie ma miejsca na niuansowanie i kalkulowanie, czy bardziej opłaca nam się dostarczyć Ukrainie czołgi, czy może wpłynąć na nią, by usiadła do stołu z najeźdźcą i oddała mu kawałek swojego terytorium w zamian za święty spokój. Rosja przekroczyła linię, zza której nie ma już żadnego powrotu do business as usual – przynajmniej nie z tą Rosją, która ma twarz Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediewa, Jewgienija Prigożyna czy Ramzana Kadyrowa.
Rosja jest dziś jak horda Hunów próbująca wyrąbać sobie drogę do lepszego – dla siebie – świata, czyli świata opartego na strachu, terrorze i rządach brutalnej siły. Moskwa nie oferuje dziś ludzkości niczego poza tanią ropą i gazem oraz swoimi rakietami i czołgami. Bez współczesnej Rosji nasza cywilizacja byłaby dokładnie w tym miejscu, w którym jest. Jej wkład w rewolucję technologiczną, kształtującą obecnie nasz świat, praktycznie nie istnieje. Bez technologii, których sama nie jest w stanie wytwarzać, nie mogłaby nawet siać terroru pociskami Kalibr; musiałaby, jak kilkadziesiąt lat wcześniej, prowadzić naloty dywanowe na ukraińską infrastrukturę. I pewnie by to robiła, bo dowiodła już, że nie liczy się z ofiarami ani po swojej stronie, ani – tym bardziej – po stronie przeciwników.
Czytaj więcej
Rosyjska rakieta trafiła w dziewięciokondygnacyjny blok mieszkalny w mieście Dniepr. Pod gruzami prawdopodobnie nadal są ludzie, ale szanse na ich uratowanie są coraz mniejsze.
Dziś wszyscy jesteśmy Ukraińcami i mieszkańcami Dniepra, dziś wszystkim nam świat wali się na głowę jak sufity w trafionym przez rakietę bloku. Za długo udawaliśmy, że nie widzimy, jak imperialna Rosja Putina krok po kroku dąży do powtórki z XX wieku, gdy granice w Europie wyznaczały czołgi. Dziś nie wolno nam już powtórzyć tego błędu. Bo jeśli znów odwrócimy głowę, za kilka lat walić się mogą budynki w Rydze, Wilnie, a może nawet w Warszawie. Jeśli zawsze będziemy gotowi zrobić krok wstecz, to Rosja zawsze będzie robić kolejny krok do przodu.