Fundamentalny spór, który toczy się wewnątrz Zjednoczonej Prawicy, dotyczący stosunku do Unii Europejskiej, zaczął się manifestować w poważny dla rządzących sposób: utratą większości w ważnym głosowaniu. We wtorek wieczorem, na wniosek poseł Solidarnej Polski Anny Marii Siarkowskiej, przerwano forsowaną przez PiS debatę połączonych komisji na temat zmian w konstytucji. Wniosek poparła opozycja i przeszedł, bo jak mówiła Siarkowska: „22 to nie jest godzina, kiedy należy zmieniać konstytucję”.

Sprzeciw miał więc charakter formalny, a nie merytoryczny. Solidarna Polska pokazała, że jest w stanie powstrzymać PiS. Moment wybrano starannie, zablokowany projekt też. PiS domaga się możliwości przejmowania przez Skarb Państwa mienia podmiotów, które wspierają agresywną politykę Rosji, oraz niewliczania do długu publicznego wydatków na obronność. Projekt leżał w Sejmie od wiosny, a wprowadzony został niespodziewanie pod obrady połączonych komisji we wtorek rano. To znaczy, że moment konfrontacji wybrało właśnie PiS, chyba że nie spodziewało się takiej reakcji koalicjanta i miało nadzieję przegłosować projekt zmian w ustawie zasadniczej pod osłoną nocy.

Czytaj więcej

Posłanka Solidarnej Polski i opozycja blokują posiedzenie ws. zmian konstytucji

Kto wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko? Bez wątpienia – na razie – Solidarna Polska, która udowodniła swoją „zdolność oporu” , nie narażając się przy tym potężniejszemu partnerowi doprowadzeniem do przegłosowania spraw merytorycznych. To tylko przerwanie dyskusji, SP zawsze może więc się bronić, że same zmiany popiera, a wniosek Siarkowskiej złożony był w trosce o komfort pracy posłów. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obrady komisji wznowić o bardziej cywilizowanej porze.

To jednak przede wszystkim kolejny sygnał, że relacje między koalicjantami napięte są do granic możliwości. Rząd jest na finiszu odblokowywania KPO i dogadywania z Unią kompromisu w tej sprawie, a Zbigniew Ziobro usiłuje ten kompromis obalić, rzucając się do gardła premierowi Morawieckiemu przy każdej okazji. A szef rządu wie, że grunt pali mu się pod nogami. Próba sił przenosi się więc już na inne tematy i stąd wynikła konfrontacja przy okazji zmian w konstytucji. A to znaczy, że rząd pracuje teraz w praktyce jako gabinet mniejszościowy.