Haszczyński: Zwyczajne ludobójstwo na Wołyniu

Uznanie faktu, że ukraińscy nacjonaliści kilka dekad temu dokonali na Wołyniu ludobójstwa, nie oznacza poparcia dzisiejszej polityki Władimira Putina wobec Ukrainy.

Aktualizacja: 12.07.2016 21:22 Publikacja: 12.07.2016 20:24

Haszczyński: Zwyczajne ludobójstwo na Wołyniu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Aż dziwne, że to trzeba tłumaczyć. Tak samo jak uznanie, że sto lat temu Turcy dokonali ludobójstwa Ormian, nie oznacza poparcia dla dzisiejszej Armenii, bliskiego Kremlowi sojusznika, i odwracania się od Turcji, kluczowego państwa NATO.

W ostatnich tygodniach ludobójstwo to żywy temat nie tylko w stosunkach Polski i Ukrainy. Słyszymy, że Niemcy uznały, iż Turcy dokonali ludobójstwa, słyszymy o rocznicy ludobójstwa na Muzułmanach bośniackich w Srebrenicy. Słuchają tego także sędziwi Polacy, ostatni ocaleni z Wołynia. I zapewne się zastanawiają, skąd to zamieszanie wokół terminu „ludobójstwo" w odniesieniu do rzezi, która ich dotyczy. Dlaczego mają nie doczekać nazwania po imieniu zbrodni, która naznaczyła ich życie?

Właściwie kiedyś już się tego doczekali, bo prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział w 2003 roku na uroczystościach w Porycku (dzisiejszej Pawliwce): „Żaden cel ani żadna wartość, nawet tak szczytna jak wolność i suwerenność narodu, nie może usprawiedliwiać ludobójstwa". Ale potem polscy politycy cofnęli historię, termin zniknął, by nie razić Ukraińców, którzy w odpowiedzialnych za zbrodnię – Banderze i Szuchewyczu – ujrzeli jedynych bohaterów mogących udźwignąć antyrosyjskie podstawy ich państwowości.

Unikanie przez polskie władze prawdy doprowadziło do tego, że w autoryzowanym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" wicepremier Iwanna Kłympusz-Cyncadze mówiła, że nie wiadomo, co się na Wołyniu stało: „w jednej książce mogę przeczytać jedno, a w drugiej – drugie". To brzmi jak wypowiedzi tureckich propagandzistów zaprzeczających ludobójstwu Ormian.

Pani wicepremier odpowiada w rządzie ukraińskim za integrację z Europą, trudno więc liczyć na rychłe oparte na prawdzie porozumienie ukraińsko-polskie, wzorowane na tym między Niemcami i Polską. Ostatni ocaleni z Wołynia go zapewne nie dożyją.

Na koniec odwołam się do „ormiańskiego" komentarza „Gazety Wyborczej", która w sprawie Wołynia zajmuje stanowisko bliskie wicepremier Kłympusz-Cyncadze, choć w bardziej odległych geograficznie zbrodniach potrafi dostrzec istotę: tak, ginęli i ci z drugiej strony, „ale historia rzadko jest moralnie symetryczna". Komentarz nosił tytuł „Zwyczajne ludobójstwo".

Aż dziwne, że to trzeba tłumaczyć. Tak samo jak uznanie, że sto lat temu Turcy dokonali ludobójstwa Ormian, nie oznacza poparcia dla dzisiejszej Armenii, bliskiego Kremlowi sojusznika, i odwracania się od Turcji, kluczowego państwa NATO.

W ostatnich tygodniach ludobójstwo to żywy temat nie tylko w stosunkach Polski i Ukrainy. Słyszymy, że Niemcy uznały, iż Turcy dokonali ludobójstwa, słyszymy o rocznicy ludobójstwa na Muzułmanach bośniackich w Srebrenicy. Słuchają tego także sędziwi Polacy, ostatni ocaleni z Wołynia. I zapewne się zastanawiają, skąd to zamieszanie wokół terminu „ludobójstwo" w odniesieniu do rzezi, która ich dotyczy. Dlaczego mają nie doczekać nazwania po imieniu zbrodni, która naznaczyła ich życie?

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Orędzie Hołowni. Gdzie Duda i Tusk się biją, tam marszałek chce skorzystać
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Andrzeja Dudy. Prezydent patrzy na UE oczyma PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier Kaszub zrozumiał Ślązaków
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił