To popluje na dziennikarzy, to oskarży Ziobrę, to wręcz przeciwnie, Kulczyka, to wreszcie powie, że PiS dlatego trzymało go w kiciu, aby nie psuł naftowych interesów Krauzemu… Dziennikarze lezą do kogoś takiego jak koty do waleriany, przedkładając go nawet ponad premiera - a on odpowiada na ich potrzeby, plotąc rzeczy coraz bardziej niestworzone, bo co mu - skoro i tak już ma przechlapane.

Koledzy, pozwolę sobie zaapelować, zostawcie to i skupcie się na słowach człowieka znacznie bardziej wiarygodnego. Oto ukazał się właśnie wywiad - no, może nie rzeka, ale spory potok - Aleksandra Kwaśniewskiego dla “Krytyki Politycznej”. Jest tam, bo jakżeż by mogło nie być, o Michniku i aferze Rywina. “Do dzisiaj nikt naprawdę nie wie, na czym ta afera tak naprawdę polegała” - wyznaje były prezydent, dodając tajemniczo, że wynika to z faktu, iż Michnik “nigdy się nie przyznał, że uważa tę całą historię za nieszczęście”.

Myślę, myślę i pojąć nie mogę, co Kwaśniewski chciał przez to powiedzieć. Owszem, stykałem się - jak pewnie każdy dziennikarz - z różnymi, kolportowanymi głównie na lewicy, wyjaśnieniami, dlaczego Rywin przyszedł do Michnika, i że tak naprawdę chodziło o coś innego. Ale dotąd to były tylko plotki. A teraz były prezydent, człowiek poważny, na dodatek bez wątpienia szczery przyjaciel Michnika, oznajmia, że tak naprawdę ta afera polegała zupełnie na czymś innym i nikt (nikt spoza towarzystwa, jak rozumiem?) nie wie na czym! No to na czym polegała? Może czas już to wreszcie powiedzieć?