Otóż autor użył znalezionego w archiwach fragmentu dziennika telewizyjnego ze stanu wojennego. A ściślej – nadawanego wówczas w DTV programu "Z archiwum solidarności". Były to, kto jeszcze pamięta, najbardziej gadzinowe, propagandowe paskudztwa, nawet na tle tych czasów wyjątkowo odrażające, redagowane bardziej przez SB niż przez telewizję. "Demaskowano" tam zbrodnicze plany podziemia, pokazując zarekwirowane magazyny broni, listy członków partii do egzekucji i wachlarze dolarów przysłanych "Solidarności" i KPN na wywrotową działalność przez CIA.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2010/02/28/fachowa-sila-lewicy/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Taki właśnie esbecki bloczek przytoczył w swym filmie autor i, zgodnie z wymogami prawa, odnotował cytat w końcowych napisach, podając, za archiwalną metką, autorów wykorzystanego programu. I zapewne nawet nie wiedział, że wychodzi mu "arka przymierza między dawnymi i nowymi laty". Komisja kolaudacyjna też zresztą nie zauważyła, musiał się ktoś w Dwójce zreflektować: autorem tej ubeckiej propagandy, cedzącym spoza kadru obelgi i kłamstwa pod adresem "pachołków amerykańskiego imperializmu", był niejaki Jacek Skorus. A Jacek Skorus to dziś, ho, ho, poważany dziennikarz, od niedawna piastujący z rekomendacji SLD odpowiedzialne stanowisko szefa telewizyjnej "Panoramy".
Tylko czego się dziś lewica wstydzi? Towarzysz Skorus "pracował dla Polski, bo innej Polski wtedy nie było". Dajcie mu jeszcze medal.