Tomasz Lis pod gradem pytań. Agnieszka Kublik z „Gazety Wyborczej” nie stosuje żadnej taryfy ulgowej wobec człowieka, o którym mówiono niegdyś jako o następcy Adama Michnika. Pan Tomasz sukcesji się nie doczekał, jego program „Co z Polską” na portalu „Gazety” światem nie wstrząsnął, więc uległ kuszeniu PiS-owskiego węża Andrzeja Urbańskiego. Podpisał kontrakt z TVP. Jak nazwać taką podłość? Gdzie Smoleński czy Bikont, którzy zdemaskują działania Lisa?
„Sypie obietnicami jak młynarz ziarnem, a potem wycofuje się z nich z lekkością damy z francuskiego buduaru”. O kim to? O Donaldzie Tusku, który oburzył „Trybunę” wycofaniem się z pomysłu refundowania zabiegów in vitro. Miodowy miesiąc nowego premiera z lewicą kończy się wyjątkowo szybko. Nową epokę walenia na odlew, póki co w Kościół, rozpoczęła w tym tygodniu Joanna Senyszyn – tym razem z delikatnością słonia.
„Bezczelna” opozycja szarpie rząd Tuska, dociekając, gdzie podziały się projekty ustaw Ewy Kopacz. A równocześnie Platformie wbija nóż w plecy była żona posła Janusza Palikota, znanego producenta wódek. Jak donosi „Dziennik”, w jej opinii Palikot ukrył ich „wspólny majątek na wyspie Curacao i kłamał w oświadczeniu majątkowym”. Curacao to nazwa znana każdemu miłośnikowi spirytualiów – więc jako wyspa skarbów Janusza Palikota miejsce łatwe do odgadnięcia. Na drugi raz, panie pośle, proszę wymyślić coś trudniejszego.
Kazimierz Marcinkiewicz na łamach „Faktu” nie może się nachwalić nowej ekipy: „...rząd ma już osiągnięcia, zmieniła się atmosfera rządzenia i sposób prowadzenia polityki zagranicznej”. „Bezpartyjny Kazimierz” ogłosił ostatnio, że nie chce, ale być może będzie musiał powrócić do polityki. Co by tu polecić? Może Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem?
„PiS nęka ministra Ćwiąkalskiego – alarmuje „Gazeta”. – Minister sprawiedliwości już drugi raz musi się spowiadać posłom PiS. A niedługo będzie musiał po raz trzeci”. Czyżby Ćwiąkalskiego jacyś siepacze wlekli już do siedziby partii Jarosława Kaczyńskiego? Nie, to po prostu zaproszenia na posiedzenie Sejmowej Komisji Sprawiedliwości. Ale słowo „nęka” brzmi strasznie, nieprawdaż?