Ale ten utalentowany twórca telewizyjny uznał najwyraźniej, że głowa państwa jest zbyt mało widowiskowa i dołożył jej mapy, zdjęcia ślubne, muzykę. Tak powstało poniedziałkowe orędzie prezydenta RP. Kurski zastrzega, że nie był reżyserem, lecz kimś dużo ważniejszym: – Ja byłem konsultowany na okoliczność przełamania pewnej bariery komunikacyjnej między panem prezydentem a społeczeństwem.
I jak każdy polski twórca telewizyjny, jest z siebie bardzo zadowolony: – Pan prezydent wygłosił dobre, komunikatywne orędzie, które przebiło się przez szkło.
Kurskiemu chyba chodziło o "Szkło kontaktowe", w którym rzeczywiście prezydencki show był hitem ostatnich dni. Ale, jak to w naszej kinematografii bywa, dzieła podobają się wyłącznie reżyserom i aktorom. Krytyka nie zostawia suchej nitki. – Ten cały klip to szczyt braku powagi. Prezydent bez majestatu kompletnie, w jakiejś głupocie zanurzony – grzmiał krytyk Kazimierz Kutz, który do niedawna sam był reżyserem.
– Gdyby wystąpił prezes Jarosław Kaczyński, można by jeszcze z przymrużeniem oka... – zastrzeżenia do obsady miał Eugeniusz Kłopotek.
– Bardziej pasowałaby muzyka z "Czterech pancernych": "Deszcze niespokojne potargały sad, a my na tej wojnie..." – niemal zaczynała nucić Iwona Śledzińska Katarasińska. – To taki pisowski Kurosawa – żartował Jerzy Wenderlich. Radosław Sikorski też nawiązał do japońskiej wymowy produkcji: – PiS popełnia w tej chwili polityczne harakiri.