Mijają kolejne miesiące, a tu nic. Mariusz Kamiński, szef CBA, działa dalej. Julia Pitera, która miała przynieść na tacy jego ściętą głowę, wyprodukowała raport, który wstydzi się pokazać. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji sprawy w swoje ręce postanowili wziąć redaktorzy „GW”.

Najpierw w czwartek przeczytałem, że „CBA w akcję przeciw skorumpowanej posłance PO Beacie Sawickiej wciągnęło FBI”. I że „gdy Amerykanie dowiedzieli się, że ich pomoc wykorzystano do rozgrywki politycznej, ograniczyli współpracę z CBA”. Włos się na głowie jeży. Bogu ducha winni Amerykanie wpadli w pułapkę zastawioną na nich przez chytrego Kamińskiego i już nigdy pomocy nie udzielą. Co robić? W piątek wszystko staje się jasne: „Jeżeli premier Tusk chce zwalczać korupcję, niech jak najszybciej rozstanie się z Mariuszem Kamińskim (...)” – pisze Jarosław Kurski. W końcu wykształciuchy nie po to popierały Tuska, żeby teraz znosić jego hamletyzowanie. Po prostu Tusku, musisz wyrzucić Kamińskiego. I basta.

Można wprawdzie zapytać, co jest nagannego we współpracy FBI i CBA. I dlaczego FBI miało nie pomagać w schwytaniu Sawickiej, skoro faktu, że była skorumpowana nawet „GW” nie kwestionuje? Ale to pytania nieuświadomionych politycznie. Dla znających się na rzeczy sprawa jest jasna. Do tego stopnia, że pisząc w piątek o rzekomym uwikłaniu FBI przez Polaków, „GW”... nie przytoczyła wydanego przez Amerykanów oficjalnego oświadczenia, w którym napisali, że z CBA nadal współpracuje im się dobrze. Manipulacja? Wręcz przeciwnie. FBI niech się nie wtrąca. Przecież Kamiński musi odejść, o czym najlepiej wiedzą redaktorzy z Czerskiej.