Wcześniej przyjęcia orderu odmówił Marek Chimiak, niegdyś działacz podziemnej oficyny NOWA. Protestował przeciw pomijaniu na listach odznaczeń osób bardziej od niego zasłużonych.
Do niedawna Lecha Kaczyńskiego chwalono, że nadrabia zaległości z poprzednich 15 lat, starając się nie wyróżniać ani dzisiejszej prawicy, ani lewicy. Tak było aż do sporu z marca tego roku, gdy orderu z okazji rocznicy Marca'68 nie otrzymał Adam Michnik.
Mówiono wówczas, że obecnemu redaktorowi naczelnemu "Gazety Wyborczej" Pałac Prezydencki odmówił odznaczenia. Sam bohater wydarzenia dawał jednak do zrozumienia, że z rąk obecnego prezydenta honorów nie przyjmie. Dziś nie sposób rozstrzygnąć, jak rzecz się miała naprawdę. Pozostaje jednak faktem, że od tego czasu do arsenału polskiej zimnej wojny politycznej włączono odrzucanie orderów nadawanych przez obecną głowę państwa.
Argumenty, które mają tłumaczyć te decyzje, niespecjalnie przekonują. Powstaje wrażenie, że chodzi o zwykłą niechęć do prezydenta Kaczyńskiego jako "reliktu IV RP". Irytującego równie mocno jak CBA czy IPN pozostawione przy życiu przez Donalda Tuska.
Gdy w latach 90. antykomunistyczni weterani opozycji okazywali podobną niechęć Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, środowisko Jacka Rakowieckiego oburzało się. Mówiło o lekceważeniu głowy państwa, której należy się szacunek, bo jest wspólnym dla wszystkich symbolem państwowości. Dziś, gdy dawni opozycjoniści z obozu liberalnego zachowują się wobec głowy państwa lekceważąco – sprawy nie ma. Przejaw moralności Kalego?