W tym też nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wspomniane radio jest własnością spółki Agora, mieści się w tym samym budynku co redakcja "Gazety Wyborczej" i korzysta z tych samych dziennikarzy, a nawet z tej samej redakcyjnej stołówki.

"Wyborcza" zaś dopiero co dokonała sensacyjnej demaskacji, że za czasów Czabańskiego radiowa Jedynka nagrywała poranne rozmowy z prezesem PiS dzień wcześniej u niego w domu. Fakt, że inni politycy muszą się fatygować do studia, a do Kaczyńskiego wysyłano dziennikarza, ogłosiła "Wyborcza" jako koronny dowód dyspozycyjności publicznych mediów wobec PiS. Chwaląc nowego p.o. szefa Jedynki Wincentego Pipkę za to, że nagrywania Kaczyńskiego zaniechał, grzmiała za to na Krzysztofa Skowrońskiego i żądała jego dymisji, gdy z kolei Trójka, chcąc mieć poranną rozmowę z Kaczyńskim, uległa przyzwyczajeniom polityka.

Teraz zaś, jakby nigdy nic, radio Agory – TOK FM – podesłało grzecznie Kaczyńskiemu dziennikarza nawet nie do domu, ale do Krakowa, mocno poprawiając swe rankingi cytowań, ponieważ sterroryzowana przez "Wyborczą" konkurencja już się Kaczyńskiego nagrywać nie odważa. I chyba o to w tej całej obłudzie chodziło? Bo jeśli nie, trzeba w innym świetle zobaczyć decyzję o wycofaniu przez Agorę ze wspomnianej stołówki porannej jajecznicy. Zauważono, że po dziennikarzach "Wyborczej" i TOK FM już bardzo wyraźnie znać skutki nadmiernego spożycia cholesterolu.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/02/02/pisowskie-lizusy-z-agory/]na blogu[/link][/ramka]