Słomiany ogień

Sejmowa gorączka ujawniania, kto ma jakie akcje, udziały, tudzież inne biznesowe powiązania, powinna cieszyć i cieszy, ale coś mi w tej radości przeszkadza. Przeszkadza mi wspomnienie, które z pozoru nie ma ze sprawą zupełnie nic wspólnego.

Aktualizacja: 22.03.2009 20:40 Publikacja: 22.03.2009 20:30

[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/22/slomiany-ogien/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Otóż mieszkałem swego czasu w blokowisku, gdzie jak wszyscy sąsiedzi musiałem sobie nielegalnie przesunąć kuchenkę gazową. Wszyscy tak robili, bo państwowo ustawiono te kuchenki 17 centymetrów od ściany kuchennej klitki, czyli ani w tę, ani w tę (pozostaje tajemnicą, po co to zrobiono – być może, żeby móc zarobić na ich przesuwaniu). Przez dobre dziesięć lat nikogo to nie obchodziło, aż nagle gdzieś na Wybrzeżu wybuchł w bloku gaz, zresztą z powodów zupełnie innych, i nagle zaroiło się w moim bloku od inspekcji badających instalacje.

Skutkiem były oczywiście tyleż kategoryczne, co histeryczne w tonie pisma nakazujące wszystkim przywrócenie stanu zgodnego z dokumentacją pod karą śmierci i grzywny.

Rada w radę, wzięliśmy z sąsiadami na przeczekanie – i się udało, pisma chodziły coraz wolniej, aż z kolei na południu Polski zawalił się dach pod ciężarem śniegu i cała energia, wszystkie inspekcje rzuciły się kontrolować dachy.

O gazie nikt już więcej nie wspomniał, sprawa nie to, że została zamknięta, tylko po prostu przestała istnieć. A potem znowu gdzieś indziej spłonął dom, bo ktoś trzymał na strychu czy w piwnicy coś, czego nie wolno, i zapomniano o dachach, skupiono się na kontrolowaniu strychów i piwnic.

Reklama
Reklama

Nie zawracałbym głowy tym wspomnieniem, gdyby nie ilustrowało ono cechy typowej dla naszego kraju i naszego państwa.

To świetnie, że uświadomiono sobie problem konfliktu interesów, jaki może powodować łączenie działalności publicznej z biznesową. Pytanie, na jak długo sobie to uświadomiono.

[b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/03/22/slomiany-ogien/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Otóż mieszkałem swego czasu w blokowisku, gdzie jak wszyscy sąsiedzi musiałem sobie nielegalnie przesunąć kuchenkę gazową. Wszyscy tak robili, bo państwowo ustawiono te kuchenki 17 centymetrów od ściany kuchennej klitki, czyli ani w tę, ani w tę (pozostaje tajemnicą, po co to zrobiono – być może, żeby móc zarobić na ich przesuwaniu). Przez dobre dziesięć lat nikogo to nie obchodziło, aż nagle gdzieś na Wybrzeżu wybuchł w bloku gaz, zresztą z powodów zupełnie innych, i nagle zaroiło się w moim bloku od inspekcji badających instalacje.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama