Reklama
Rozwiń
Reklama

Europejskie wybory, polski poligon

Wczorajsze wybory nie przyniosły zaskakujących rozstrzygnięć. Choć wciąż brak pełnej wiedzy o wynikach, wydaje się, że można sformułować kilka wniosków.

Publikacja: 08.06.2009 05:05

Rzecz najważniejsza to dominująca pozycja Platformy Obywatelskiej. Mimo prawie dwuletnich już rządów, mimo niekorzystnej sytuacji zewnętrznej – przede wszystkim globalnego kryzysu gospodarczego – PO co najmniej zachowała stan posiadania z jesiennych wyborów w 2007 roku. W wielu krajach głosowanie do Parlamentu Europejskiego traktowane jest przez wyborców jako swoista okazja, by zaprotestować przeciw rządzącym. Ale nie w Polsce. Tu nie ma mowy o powszechnej niechęci wobec władzy.

Wyraźnie widać, że większość polskich wyborców nie odrzuca obecnego stylu kierowania państwem. I że przy ocenie polityków jest on ważniejszy niż zapowiadane i niezrealizowane przez rząd Donalda Tuska obietnice. Czy tylko o styl tu chodzi? Wydaje się, biorąc pod uwagę skromność rządowych dokonań reformatorskich, że tak. Można też jednak dowodzić, że większość wyborców zadowala dotychczasowa metoda radzenia sobie z kryzysem. No i z pewnością nie sposób nie docenić skuteczności specjalistów PO od wizerunku: nawet jeśli rząd robi niewiele, to odpowiedzialność za to potrafią oni przerzucić na utożsamianego z PiS prezydenta.

Jak na to odpowiada Prawo i Sprawiedliwość? To prawda, partia Jarosława Kaczyńskiego pozostaje największą, najsilniejszą i najbardziej zdecydowaną siłą opozycyjną. I to w sytuacji, kiedy PO potrafi bezwzględnie wykorzystywać przewagę medialną i polityczną, używając do gnębienia polityków PiS choćby komisji śledczych.

Ale też prawdą jest, że PiS nie potrafiło pokazać, że jest przekonującą alternatywą dla Platformy. W ostatniej chwili zmobilizowało wierną część elektoratu – zapewne dzięki antyniemieckiej retoryce – tyle że nie dotarło do nowych, młodych wyborców. A bez tego nie ma co marzyć o powrocie do władzy.

Politycy SLD zapowiadali, że wybory do europarlamentu pokażą ich siłę. Miały się stać wydarzeniem przełomowym, pierwszym znakiem, że lewica powróci na scenę polityczną jako główny rozgrywający. Okazały się to jednak – tak się wydaje – zapowiedzi na wyrost.

Reklama
Reklama

Głosowanie do europarlamentu było istotne dla polskiej sceny politycznej przede wszystkim jako swego rodzaju poligon. Kto naprawdę potrafił wykorzystać zdobyte w nim doświadczenia, będzie wiadomo, gdy nadejdą wybory prezydenckie i parlamentarne. Tu pomyłka będzie kosztować znacznie więcej. W końcu wtedy walka będzie się toczyć o realną – zdaniem Polaków – władzę.

[ul][li][b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/06/08/europejskie-wybory-polski-poligon/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/li][/ul]

Rzecz najważniejsza to dominująca pozycja Platformy Obywatelskiej. Mimo prawie dwuletnich już rządów, mimo niekorzystnej sytuacji zewnętrznej – przede wszystkim globalnego kryzysu gospodarczego – PO co najmniej zachowała stan posiadania z jesiennych wyborów w 2007 roku. W wielu krajach głosowanie do Parlamentu Europejskiego traktowane jest przez wyborców jako swoista okazja, by zaprotestować przeciw rządzącym. Ale nie w Polsce. Tu nie ma mowy o powszechnej niechęci wobec władzy.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Komentarze
Sposób na Donalda Trumpa. Lewicowa rewolucja w Nowym Jorku
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Jan Zielonka: Holenderskie lekcje dla Polski
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z działką pod CPK nie cichnie, czyli co najbardziej martwi PiS
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Reklama
Reklama