Antifa – jak sami nazwali swoje występy anarchiści i intelektualiści "Krytyki Politycznej" – była kolorowa i ponadnarodowa. Kolorowe były chusty zasłaniające twarze lewicowych bojówkarzy, czarne i czerwone były transparenty blokujące trasę legalnego marszu, a światowi byli zadymiarze importowani prosto z Niemiec na obchody  93. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Mniejsza o łamanie prawa do manifestacji. Mniejsza o porządek czy szacunek dla historii. Ale 11 listopada 2011 r. oficjalnie potwierdziła swoje istnienie nowa siła na polskiej scenie politycznej – militarystyczna lewica. Zjawisko znane z Aten, Rzymu, Madrytu, Londynu, w Polsce dotąd bardziej deklaratywne niż stanowiące fizyczne zagrożenie dla porządku. Siła doskonale zorganizowana, nie tylko, jak już pisaliśmy, zdolna do szkolenia zaczepnych oddziałów, powiązana z ekstremalnymi organizacjami w zachodniej Europie, ale też korzystająca z zaplecza intelektualnego – popularnego wydawnictwa i klubów politycznych w całej Polsce. Zaplecza na tyle prężnego, żeby wmawiać mediom i opinii publicznej, że większym zagrożeniem jest marsz niż rozbijające go bojówki. Że hasła narodowe czy biało-czerwone flagi są groźniejsze niż glany i drzewce od zerwanych chorągwi.

Narastającą agresję skrajnej lewicy socjolodzy czasem tłumaczą kryzysem. Frustracją sprowokowaną śmieciowymi umowami i brakiem perspektyw. I pewnie można tu szukać paraleli z poprzednim wielkim kryzysem oraz karierą skrajnie lewicowych ruchów po 1929 roku – z faszyzmem i komunizmem. Ale sporo tłumaczą też coraz silniej lewicujące zachodnie rządy. Niechętne reformowaniu kosztownych systemów socjalnych, przyjaźniejsze związkom zawodowym niż przedsiębiorcom. Skore do obwiniania i dodatkowego opodatkowywania bankierów.

To nie kto inny, tylko przywódca Ameryki, ojczyzny światowego kapitalizmu, prezydent Barack Obama podzielił własne społeczeństwo na "nas" okupujących wejście do Wall Street i "ich", czyli finansjerę. Piątkowe zamieszki to nie incydent, to raczej część głębszych przemian społecznych w całym zachodnim świecie.