Reklama

Robert Gwiazdowski: Solidarna odpowiedzialność

Ministerstwo Finansów w ramach uszczelniania systemu podatkowego chce zaostrzyć przepisy o solidarnej – czyli de facto zbiorowej – odpowiedzialności podatników.

Aktualizacja: 12.04.2016 22:38 Publikacja: 12.04.2016 20:22

Robert Gwiazdowski: Solidarna odpowiedzialność

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

W kraju pamiętającym niemiecką i sowiecką okupację już samo posługiwanie się tym określeniem powinno zostać zaklasyfikowane jako „mowa nienawiści" i być prawnie zakazane.

Niestety, w 1998 roku Trybunał Konstytucyjny uznał taką odpowiedzialność za zgodną z konstytucją. Pisałem wówczas, że jeśli w istocie tak jest, to nie chcę takiej konstytucji, a jak mimo wszystko nie jest, to nie chcę takiego Trybunału. Nawet niektórzy ze słynących z profiskalnego nastawienia sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego, znając stan faktyczny niektórych spraw, rozkładali ręce i twierdzili, że nie mogą nic zrobić, skoro Trybunał orzekł, jak orzekł.

Czym innym jest świadomy współudział w zorganizowanej działalności przestępczej polegającej na przykład na wyłudzaniu podatku VAT, a czym innym prowadzenie działalności gospodarczej na rynku zdeformowanym takimi wyłudzeniami. Ministerstwo Finansów różnicę tę zaciera. Może dlatego, że od lat nie potrafi (lub nie chce) sobie z tymi zjawiskami poradzić, a niektóre nawet współtworzy?

Przyjmijmy na potrzeby tego felietonu, że robi to bezwiednie. Jednak mafia paliwowa nie funkcjonowałaby, tak jak przez lata funkcjonowała, gdyby nie twórczość Ministerstwa Finansów. Jak się nie chce lub nie umie łapać winnych, trzeba dobrać spośród niewinnych. I właśnie temu służyć będzie zaostrzenie przepisów o solidarnej odpowiedzialności.

Nie bez winy są zresztą „narodowe czempiony" znajdujące się pod kontrolą państwa. Jeśli któryś kupuje jakiś komponent do wytwarzanych przez siebie produktów znacznie poniżej jego notowań na europejskich giełdach, to chyba nie myśli, że jego dostawcy dopłacają do interesu albo dokonują jakiegoś cudu gospodarczego. Owszem, wielkie koncerny są mało elastyczne, co pozwala działać różnym pośrednikom podejmującym decyzje bez opinii międzynarodowych konsultantów i gotowym wziąć na siebie większe ryzyko, ale nieduża nawet wyobraźnia podpowiada, że skoro coś kosztuje w Rotterdamie 700 euro za tonę, to w Polsce nie może kosztować poniżej 2700 zł przy kursie euro 4,2. Aż tak zdolni nasi przedsiębiorcy nie są.

Reklama
Reklama

Ciekawe, czy urzędnicy Ministerstwa Finansów poniosą w przyszłości „solidarną" odpowiedzialność z przestępcami wykorzystującymi stworzone przez nich przepisy albo czy narodowe „czempiony" poniosą taką odpowiedzialność z dostawcami swoich dostawców. „Myślę, że wątpię".

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

 

Komentarze
Artur Bartkiewicz: O czym świadczy wpis Jacka Kurskiego uderzającego w Mateusza Morawieckiego?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: „Przełom” ws. Ukrainy? Przełom jest, ale dotyczy Niemiec
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Spróbuj tylko, Polaku, leczyć się bez pieniędzy
Komentarze
Bogusław Chrabota: Karol Nawrocki, Thomas Rose i Chanuka w pałacu
Komentarze
Hubert Salik: Reformy w czasach politycznego spektaklu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama