– Przepraszam za wszystko, co się stało, i żałuję, że byłam wtedy w Stutthofie. Nic więcej nie mogę powiedzieć – te słowa 97-letniej Irmgard Furchner, byłej sekretarki w obozie koncentracyjnym Stutthof, brzmiały jak wyznanie winy. Ale formalnym przyznaniem się nie było. Sąd Okręgowy w Itzehoe uznał ją jednak za winną pomocnictwa w zamordowaniu 11 412 osób, więźniów Stutthofu. Otrzymała wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Tak zakończył się we wtorek trwający ponad rok proces w sprawie zbrodni nazistowskich. Niewykluczone, że będzie ostatnim tego rodzaju w RFN.
Czytaj więcej
13 czerwca przed wejściem głównym do Muzeum Auschwitz - Birkenau zostanie otwarta wystawa #StolenMemory, przygotowana przez Arolsen Archives w Niemczech.
Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w Ludwigsburgu przygotowała wprawdzie dowody jeszcze w sprawie pięciu żyjących podejrzanych. Jednak jest szansa, że zaledwie jeden z nich, członek SS podejrzany o współudział w zbrodniach w obozie Ravensbrück, może jeszcze stanąć przed sądem. Stan zdrowia pozostałych zbliżających się do setnego roku życia nie rokuje na rozpoczęcie procesów. Na tym zakończy się epoka rozliczeń sądowych z niemieckimi zbrodniarzami z czasów III Rzeszy.
Koniec rozliczeń?
Oznacza to, że zapadnie cisza w niemieckich mediach relacjonujących szeroko ostatnie procesy zbrodniarzy. Nie przyczyni się to do zwiększenia wiedzy oraz wrażliwości obecnego pokolenia Niemców na zbrodnie ich przodków. – Nadzieja w historykach, którzy nie zaprzestaną badań także z tej racji, aby zmyć hańbę pierwszych powojennych dekad, kiedy system sprawiedliwości RFN nie przejawiał zainteresowania takimi sprawami – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Stefan Troebst, historyk.