Obywatelski projekt trafił do Sejmu w kwietniu. Teraz, po zebraniu wymaganej liczby podpisów (zebrano ich łącznie 400 tys.), parlament będzie musiał go rozpatrzyć w ciągu trzech miesięcy. Ustawa może wejść życie od 1 stycznia 2017 r.
Zgodnie z projektem zakaz pracy objąłby większość niedziel w roku poza kilkoma wyjątkami dla sezonów świątecznych czy wyprzedażowych. Część sklepów spożywczych będzie mogła dalej pracować normalnie, pod warunkiem że za kasą stanie właściciel firmy bądź jego rodzina. Planowane są też wyłączenia dla stacji benzynowych, kwiaciarni i piekarni. Specjalne zasady mają też obowiązywać w sezonie letnim w miejscowościach turystycznych, gdzie sklepy z ponad 30-proc. udziałem sprzedaży pamiątek będą mogły pracować.
– Ten punkt będzie wymagał uściślenia, ponieważ zapisy mogą być niejasne i nadużywane w celu omijania zakazu – mówi Alfred Bujara, szef sekcji handlowej NSZZ Solidarność.
Po apelach ze strony franczyzobiorców zakaz obejmie sieci partnerskie czy ajencyjne – dzisiaj choćby Żabka może w dni świąteczne pracować, ale zakaz niedzielny ma ją już objąć. Autorzy projektu dopuszczają też negocjacje w sprawie kar – w projekcie mowa nawet o dwóch latach więzienia za łamanie zakazu. – Przez odwołanie do kodeksów chcemy spowodować, aby wypełnianie ustawy mogła kontrolować też policja, a nie tylko inspekcje pracy czy handlowa. Uporczywe łamanie zakazu musi być zagrożone mocną karą, jesteśmy otwarci na propozycje – przyznaje Bujara.
Będą zwolnienia?
Zdaniem Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji przez ustawę pracę może stracić 30–35 tys. osób. Według Solidarności pracowników w handlu brakuje, i to nawet 100 tys., zatem nie ma mowy o zwolnieniach.