Brexit, który od dłuższego czasu straszył polskie firmy, stał się nieunikniony. Po wyborach na Wyspach umocniły się jednak szanse, że Brytyjczycy porozumieją się z UE, co do następstw rozstania. Gdyby jednak się nie dogadano, czego wciąż nie można wykluczyć, Polska gospodarka wiele by straciła.

Łagodne wyjście
Na razie wśród ekonomistów powiało optymizmem. Zdaniem Jacka Rostowskiego, byłego wicepremiera i ministra finansów, perspektywa „katastrofy" jest coraz mniej prawdopodobna. – Przewaga i siła poparcia, jakie uzyskał premier Boris Johnson, wytrąca broń najzagorzalszym brexitowcom, którzy forsowali najtwardszy brexit – powiedział Rostowski w rozmowie z Money.pl. – Choć niczego nie można jeszcze wykluczyć, twardy brexit się oddala – potwierdza Łukasz Ambroziak, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Eksperci Euler Hermes, dzięki zmniejszeniu się niepewności, skorygowali w piątek prognozę wzrostu Wielkiej Brytanii na 2020 r. z +0,8 proc. do +1 proc. i oczekują, że w roku 2021 wzrost wciąż będzie się odbudowywał (+1,6 proc.). Według Clemensa Fuesta, prezydenta ifo Institute w Monachium, można się spodziewać rychłego porozumienia, ale wciąż pozostaje wiele niejasności. A zarazem mało czasu. – Zawarcie umowy o wolnym handlu będzie trudne w okresie przejściowym, który wygasa z końcem 2020 r. – uważa Fuest.
Polskie firmy mają powody do niepokoju, bo Wielka Brytania to dla nich jeden z najważniejszych partnerów handlowych i trzeci rynek eksportowy, po Niemczech i Czechach. Według najnowszych danych GUS od stycznia do października 2019 r. eksport towarów z Polski do Wielkiej Brytanii wyniósł 11,9 mld euro i w porównaniu z podobnym okresem w ub. roku zwiększył się o 2,6 proc. W przypadku braku porozumienia i wprowadzenia ceł wymiana musiałaby się zmniejszyć. Ale teraz szanse na utrzymanie dotychczasowych dobrych wyników wzrosły.
– Poza chwilowym zachwianiem w dłuższej perspektywie powinniśmy uniknąć mocno negatywnych skutków – twierdzi Tomasz Wiktorski, założyciel analizującej rynek meblarski firmy B+R Studio. Ubiegłoroczna sprzedaż polskich mebli w Wielkiej Brytanii warta była 655,7 mln euro, a w tym roku ma sięgnąć 728,8 mld euro. Według Wiktorskiego Wielka Brytania mocno zredukowała moce produkcyjne swoich fabryk, więc musi importować meble, by zaspokoić rynkowy popyt. – A polskie firmy mają tam wiele dobrych kontaktów – dodaje.