Spór między USA i Chinami znów się zaognia, a kolejnym miejscem konfrontacji supermocarstw ponownie staje się Hongkong. To uderza w nastroje inwestorów na rynkach globalnych. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, spadł w piątek aż o 4,96 proc., po tym jak w Ogólnochińskim Zgromadzeniu Przedstawicieli Ludowych (parlamencie ChRL) wniesiono projekt ustawy o bezpieczeństwie Hongkongu uderzający w autonomię tej metropolii i mogący sprowokować sankcje amerykańskie.
Koniec ochrony
Projekt chińskiej ustawy zakazuje „działalności wywrotowej, separatyzmu oraz ingerencji zagranicznej" w Hongkongu oraz mówi, że rząd ChRL utworzy swoje „placówki bezpieczeństwa" w tej metropolii. To może zostać uznane za złamanie zasady „jeden kraj, dwa systemy", przewidującej, że Hongkong posiada bardzo szeroką autonomię polityczną i gospodarczą. Próby podważania tej autonomii przez siły propekińskie we władzach Hongkongu (które chciały uchwalić prawo pozwalające na ekstradycję do Chin kontynentalnych) wywołały już w czerwcu zeszłego roku falę wielkich protestów w tej metropolii.
„W pełni zrozumiałe jest to, że ustawa o bezpieczeństwie Hongkongu wywołała obawy na rynkach. Rośnie ryzyko konfliktu USA z Chinami oraz nowych protestów w Hongkongu" – piszą analitycy Mizuho Banku.
– To może być kolejne ognisko konfliktu pomiędzy USA a Chinami, biorąc pod uwagę to, jak wielu amerykańskich polityków z obu głównych partii wspierało protesty w Hongkongu w zeszłym roku – uważa Jim Reid, analityk Deutsche Banku.
Prezydent USA Donald Trump powiedział, że USA monitorują sytuację w Hongkongu i mocno odpowiedzą na ewentualne łamanie jego autonomii. Przyjęta w 2019 r. amerykańska ustawa nakazuje Departamentowi Stanu raz na pół roku przedstawiać Kongresowi raport dotyczący demokracji i praw człowieka w Hongkongu. W przypadku naruszeń autonomii tej metropolii rząd USA może pozbawić Hongkong przywilejów handlowych, finansowych i wizowych.