Takie dane przynosi raport CoreLogic Case-Shiller publikowany przez Moody's Analytics. Wynika z niego, że prawie we wszystkich 401 okręgach metropolitalnych USA utrzymywał się w mijającym roku trend wzrostowy. W ubiegłym roku w około 30 proc. amerykańskich miast ceny powróciły powyżej poziomu sprzed kryzysu finansowego. Według prognozy Moody's Analytics na koniec przyszłego roku już w prawie połowie miast w USA domy będą wyceniane na poziomie z lat 2005-2006. "To kluczowa zmiana – skomentował raport Mark Zandi, główny ekonomista Moody's Analytics – oznacza to, że coraz więcej ludzi zaczyna kumulować pozytywną wartość swoich nieruchomości".
W skali całego kraju ceny wciąż utrzymują się 12 proc. poniżej szczytowych wartości z minionej dekady. Ale trzy lata temu ten sam wskaźnik wynosił 30 proc. Jedną z przyczyn wzrostu cen jest niska podaż na rynku. Wielu właścicieli nieruchomości nie wystawia na ich na sprzedaż, czekając na dalszą aprecjację. Dla wielu rodzin przeszkodą jest także zbyt duże obciążenie nieruchomości, często wciąż przekraczające ich rynkową wartość. Według CoreLogic dotyczy to wciąż 8 proc. właścicieli domów.
Wśród regionów, w których ceny domów wzrosły już o ponad 15 proc. powyżej poziomu sprzed recesji znalazły się między innymi Denver, Pittsburgh i San Francisco. Wkrótce dołączą do nich Charlotte, Portland (w Oregonie) i Boston. Na nowojorskim Manhattanie średnia cena mieszkania przekroczyła już milion dolarów. Ale ciągle pod kreską pozostaje wiele miast w takich stanach jak Floryda, Arizona, Nevada, czy częściowo Kalifornia.
Powrót cen nieruchomości do poziomu sprzed recesji jest kluczowy dla ożywienia gospodarczego. Według badania Moody's, w regionach, gdzie już przekroczono tę granicę konsumenci wydają średnio o 3,4 centa więcej na każdego dolara zwiększonej wartości domu. Tam, gdzie ceny domów nie przekroczyły poziomu sprzed recesji wskaźnik ten wynosi zaledwie 1,4 centa.
Tomasz Deptuła (Nowy Jork)