Wojciech Kostrzewa: Najtrudniejszy jest brak stabilności prawa

Tylko przedsiębiorcy wiedzą, jak kosztowne jest gwałtowne wprowadzanie rozwiązań, które mogły mieć okres przejściowy, ale z przyczyn znanych politykom jest na to tylko kilka tygodni – mówi Wojciech Kostrzewa, prezes Polskiej Rady Biznesu.

Publikacja: 08.05.2023 03:00

Wojciech Kostrzewa: Najtrudniejszy jest brak stabilności prawa

Foto: mat. pras.

Dla przedsiębiorców ma znaczenie to, że mamy rok wyborczy?

Tak, oczywiście, że ma. Rok wyborczy oznacza eskalację obietnic, coraz większą dawkę populizmu i prawdopodobieństwo wprowadzenia rozwiązań, których skutki mogą trwać przez wiele lat. Społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane, dla celów wyborczych część polityków wzmacnia niechęć do Unii Europejskiej. To wszystko powoduje, że rośnie niepewność, w tym niepewność warunków prowadzenia biznesu.

Co jest dla biznesu najtrudniejsze?

Brak stabilności prawa. Widziałem ostatnio statystyki dotyczące aktów prawnych przyjętych w tej kadencji Sejmu. Są to setki aktów, które wymagają uwagi, bez ich znajomości nie jest możliwe prowadzenie działalności gospodarczej. Szczególnie gdy zmiany dotyczą przepisów podatkowych. Niekiedy słyszymy, jak ustawodawca tłumaczy, że to wynik naszej obecności w Unii, ale po pierwsze jesteśmy jej członkiem, mamy więc wpływ na zmianę przepisów unijnych. Po drugie zaś, polskie wersje unijnych przepisów są bardziej szczegółowe i mocniej krępują prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce niż w Unii.

W zeszłym roku w Dzienniku Ustaw opublikowano prawie 550 nowych i nowelizowanych ustaw, w tym 32 razy zmieniono ustawę o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zwrócił pan może uwagę na to, jak długi i skomplikowany jest druk rocznego rozliczenia PIT?

To są niestety obciążenia związane z wprowadzeniem programu Polski Ład, do którego już nikt się nie przyznaje. Skutki tego programu to przykład, co może się wydarzyć, jeśli tak poważne zmiany podatkowe czy gospodarcze są wprowadzone bez konsultacji ze społecznością przedsiębiorców. Jesienią 2021 r. rząd zaprosił organizacje przedsiębiorców na kilka spotkań. Braliśmy w nich udział. To były listki figowe pokazujące, że trwają konsultacje, choć w rzeczywistości strona rządowa nie zwracała uwagi na to, co mówiliśmy.

Co powinien zawierać gospodarczy program wyborczy, by był przyjazny dla przedsiębiorczości?

Powinien przede wszystkim zapewnić stabilność przepisów podatkowych i gospodarczych. To po pierwsze. Po drugie, powinna być wprowadzona zasada, że prawo nie działa wstecz i dotyczy tylko przyszłych działań gospodarczych. Po trzecie, ważne jest zapewnienie odpowiednio długiego vacatio legis dla nowych rozwiązań. Czwartym punktem powinno być zapewnienie stabilności dla systemowych elementów gospodarki. Nie może być tak, jak dzieje się obecnie, że system bankowy jest chłopcem do bicia. Zapominamy o tym, że bankowość jest ważnym elementem potrzebnym do sprawnego obiegu gospodarczego. Osłabianie tego elementu infrastruktury gospodarczej ma negatywny wpływ dla wszystkich: tak dla biznesu, jak i dla wszystkich obywateli. I wreszcie: postawmy na przedsiębiorczość. Powrót do ustawy ministra Wilczka jest niemożliwy, ale władza powinna traktować przedsiębiorców jak partnerów, a nie jak przeciwników. Nie można oczekiwać od firmy, że w ciągu miesiąca rzuci wszystko i będzie się dostosowywała do zmian, które mogły być wprowadzone wcześniej i mogły mieć okres przejściowy, ale z przyczyn znanych tylko politykom należy je wprowadzić w ciągu kilku tygodni.

Tak się ostatnio stało ze zmianami w kodeksie pracy, prawda? Trwa nerwowe zmienianie regulaminów, umów wynikających z wprowadzenia pracy zdalnej czy hybrydowej. Papierologia kwitnie.

Tak, papierologia kwitnie, i to jest kwintesencja tego, jak bardzo zbiurokratyzowaną gospodarką się stajemy. Poza przedsiębiorcami nikt nie zdaje sobie sprawy, że tak gwałtowne zmiany są związane z kosztami: ktoś musi przejrzeć umowy, napisać aneksy, dostosować regulaminy. Dłuższe vacatio legis mogłoby ułatwić życie. Dobrobyt nie jest wytworzony przez państwo, które żyje z podatków, tylko przez przedsiębiorców i pracowników. Jeżeli warunki funkcjonowania gospodarki będą lepsze, to jakoś sobie damy radę, choć borykamy się z wieloma problemami, w tym z konsekwencjami wojny w Ukrainie. Część hamowania gospodarki wynika jednak z przyczyn wewnętrznych, choćby z późnej reakcji Rady Polityki Pieniężnej – stąd mamy wysoką inflację. Gospodarka została mocno obciążona dodatkowym podatkiem w postaci składki zdrowotnej.

Jakie działania administracji dla przedsiębiorczości ocenia pan pozytywnie?

Estoński CIT w tej wersji, która mamy w 2023 r., jest ciekawym i proinwestycyjnym rozwiązaniem. Promuje wszystkie te firmy, które chcą inwestować wypracowane zyski. Ręce naprawdę układają się do klaskania.

Coś jeszcze?

Skuteczne wprowadzenie mechanizmu podzielonej płatności. Oraz reakcja, przynajmniej ta pierwsza, na pandemię. Programy, które zastały wówczas zaaranżowane przez PFR, oceniam wysoko. Z dzisiejszej perspektywy można się zastanawiać, czy nie był to zbyt powszechny program wsparcia, ale był niebiurokratyczny, nie było istotnych przypadków nadużyć i był szybko dostarczony. Rola PFR zasługuje na pochwałę.

W ciągu kilku miesięcy zatrzymano szefów dwóch organizacji biznesowych. Czy może pan to skomentować? Czy może mieć to jakiś związek z wyborami?

W roku wyborczym pojawia się sporo populizmu, ale też jest zapotrzebowanie na igrzyska. Takie spektakularne zatrzymania są ich elementem. Przedstawiciele organizacji biznesowych czy przedsiębiorcy nie ukrywają się, współpracują z organami sprawiedliwości. Wolność jest prawem konstytucyjnym i jej odebranie powinno się odbywać w sytuacjach ekstremalnych. Jako przedsiębiorcy apelujemy od lat, by szczególnie w sprawach gospodarczych stosować areszt tymczasowy tylko wyjątkowo i w niezbędnym czasie. Polska należy do niechlubnej czołówki państw europejskich, w których areszt tymczasowy trwa najdłużej i jest stosowany najczęściej. Nie można, a tak się dzieje, traktować go jako substytutu kary. Jeśli prokuratora zdecydowała o aresztowaniu, to powinna szybko przedstawić akt oskarżenia, a nie trzymać przedsiębiorców miesiącami w zamknięciu i latami nie kierować sprawy do sądu.

Czy w ramach przywracania stabilności prawnej rząd powinien przeprowadzić przegląd przepisów?

Przegląd byłby niezbędny. Nie wiem, która z partii politycznych się na to zdecyduje. Dotąd nie zrobiła tego żadna, choć hasło, o którym zaraz powiem, pojawiało się już w debacie publicznej. Warto zastosować zasadę: jedna nowa ustawa oznacza unieważnienie dwóch czy trzech innych regulacji. Ułatwiłoby to życie przedsiębiorcom, w ogóle życie społeczeństwa.

Pojawi się przed wyborami kwestia wprowadzenia w Polsce euro? Wspólna waluta będzie wykorzystywana do pokazania różnic pomiędzy przedsiębiorcami i resztą wyborców?

Takie przeciwstawienie to manipulacja. Poza tym straszenie wysokimi cenami jest rozpowszechnianiem kłamstwa. Pokazał to niedawno przykład Chorwacji. Media rządowe próbowały wprowadzić narrację o wysokich kosztach i skaczących cenach. Statystyki Europejskiego Banku Centralnego pokazały, że Chorwacja nie odczuła drożyzny w związku z przyjęciem euro, a wzrost cen nie odbiegał od poziomu inflacji w krajach strefy euro. Zresztą ta jest o połowę niższa niż w Polsce, a w niektórych krajach to nawet jedna czwarta naszego poziomu. Bez względu na to, czy któraś partia w programie wyborczym zapisze wprowadzenie euro w Polsce, to bez poważnej dyskusji, edukacji i konsensusu nie jest to możliwe. Sam życzyłbym sobie wejścia, ponieważ zmniejsza to niestabilność w gospodarce, niweluje wahania kursowe i byłaby to dodatkowa kotwica przywiązująca Polskę do świata demokratycznego Zachodu: NATO, UE i euro. Zwiększyłoby to poczucie bezpieczeństwa, w konsekwencji poprawiłoby klimat inwestycyjny. Uważam jednak, że nie powinna być to decyzja narzucona. To powinien być proces. Powinniśmy wrócić do dyskusji na temat plusów i minusów wspólnej waluty dla gospodarki. Potrzebny jest spokojny i wyważony program edukacyjny tłumaczący, jak taka zmiana może wpłynąć na bieżące operacje finansowe tak państwa, jak przedsiębiorców, czy na prywatne dochody i wydatki. Każdy z nas marzy o tym, by płacić mniej za kredyt – istnieje taka opcja, gdybyśmy weszli do strefy euro. Ale jest spora grupa osób, która ślepo wierzy, że euro znaczy drożyzna.

Poza tym wspólna waluta zmniejsza wpływy polityczne w gospodarce?

Tak, dlatego część polityków broni się przed taką możliwością. Odpowiedzialność EBC to jest odpowiedzialność za stabilność cen, EBC jest znacznie mniej podatny na wpływy polityczne niż NBP. Pamiętajmy także, że Polska nie jest gotowa do wejścia do strefy euro. Obecnie nie jest spełnione żadne z kryteriów, które umożliwiałyby rozpoczęcie fazy przygotowawczej.

Powiedział pan, że ważne jest zapewnienie stabilności dla kluczowych systemów gospodarczych. W których obok bankowości?

Jest to na pewno sektor energetyczny. Inwestycje prowadzone są przez dziesięciolecia, podczas których ekipy rządowe będą się wielokrotnie zmieniały. Dlatego potrzebny jest konsensus na temat zasad funkcjonowania i docelowej struktury energetyki.

Czy kapitał ma ojczyznę?

Tak, ma nawet prawo domagać się od ojczyzny ochrony. Natomiast nie jest prawdą, że jeżeli w Polsce zainwestuje np. firma hiszpańska, to jej szefowie będą odbierali polecenia od premiera Hiszpanii na temat polityki inwestycyjnej.

Obok stwierdzenia nt. ojczyzny kapitału pojawia się kolejne o tym, że lepsza jest wspólnota, czyli kapitał państwowy, niż prywatny. Mnie przeraża wizja upaństwawiania gospodarki.

Podzielam ten przestrach. Myślę, że część rządzących polityków jest do dzisiaj zafascynowana realnym socjalizmem i czasami Edwarda Gierka. Oni nie wyszli z tej fascynacji, ale istnieje też druga grupa osób, które są pod wrażeniem powiązanych z państwem konglomeratów w niektórych państwach azjatyckich. Stąd pomysły na niektóre wielkie inwestycje państwowe oraz przekonanie, że firmy państwowe powinny być szczególnie wspierane. Uważam, że żaden urzędnik, żaden minister czy polityk nie będzie lepiej wiedział, jak reagować na zawirowania gospodarcze niż wolny rynek z wieloma jego uczestnikami. Każdy z nas, przedsiębiorców, odpowiada własnym kapitałem, czasem, pracą. Popełniamy błędy, ale one wynikają z działania, nie z teorii. Jesteśmy w stanie elastycznie reagować na wyzwania. Wiara, że dobre jest wszystko, co państwowe, jest szkodliwa. Kontrolowane przez państwo firmy powinny być uzupełnieniem dominującej w gospodarce własności prywatnej, a nie odwrotnie. W państwowych firmach rozmywa się odpowiedzialność, za to struktury są bardziej podatne na polityczne manipulacje niż prywatni przedsiębiorcy.

Dla przedsiębiorców ma znaczenie to, że mamy rok wyborczy?

Tak, oczywiście, że ma. Rok wyborczy oznacza eskalację obietnic, coraz większą dawkę populizmu i prawdopodobieństwo wprowadzenia rozwiązań, których skutki mogą trwać przez wiele lat. Społeczeństwo jest coraz bardziej spolaryzowane, dla celów wyborczych część polityków wzmacnia niechęć do Unii Europejskiej. To wszystko powoduje, że rośnie niepewność, w tym niepewność warunków prowadzenia biznesu.

Pozostało 96% artykułu
Gospodarka
Biznes dość krytycznie ocenia rok rządu Donalda Tuska
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Firmy patrzą z nadzieją w przyszłość, ale uważają rok za stracony
Gospodarka
Ekonomiści o prognozach i wyzwaniach dla polskiej gospodarki. „Czasu już nie ma”
Gospodarka
Wiceminister Maciej Gdula: Polska nauka musi się wyspecjalizować
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gospodarka
Nacjonalizacja po rosyjsku: oskarżyć, posadzić, zagrabić