Nadchodzący rok powinien przynieść kontynuację utrzymującego się od dwóch kwartałów wyhamowania wzrostu cen towarów – przewiduje ekonomista Wojciech Szymon Kowalski. Jego zdaniem normalizować się będzie sytuacja na rynkach surowców energetycznych, które są zakładnikami koniunktury w gospodarce światowej, kierunku polityki głównych banków centralnych oraz przebiegu wojny rosyjsko-ukraińskiej i związanych z tym konsekwencji.
– Nie spodziewam się, aby odpowiedź Rosji na objęcie jej eksportu ropy limitem cenowym zdołała na dłużej wyciągnąć notowania surowca powyżej 100 dol. za baryłkę. Jej notowania, podobnie jak ceny gazu ziemnego, stabilizować powinno globalne spowolnienie gospodarcze oraz oszczędzanie energii w krajach zachodnich – tłumaczy Kowalski.
Przeciwstawne czynniki
Według ekonomisty w przyszłym roku ceny ropy będą kształtowały się średnio w okolicach obecnie notowanych pułapów lub nieco niżej, w czym pomóc powinno również zwiększanie dostaw ropy z Ameryki Łacińskiej, w tym zwłaszcza z Brazylii. Wzrost popytu na paliwa kopalne będzie ograniczony, bo gospodarka Chin jest zalana tanią rosyjską ropą i gazem, a Japonia zadeklarowała powrót do energetyki jądrowej.
Jak zauważa Michał Stajniak, analityk firmy brokerskiej XTB, w 2023 r. rynki surowcowe będą pod wpływem czynników oddziałujących w przeciwstawnych kierunkach. Popandemiczne otwarcie Chin powinno skutkować ożywieniem w tym kraju, co wsparłoby nie tylko mocno przecenione metale przemysłowe, takie jak aluminium czy miedź, ale również ropę. Jednocześnie zbliżanie się szczytu stóp procentowych Fedu powinno osłabić dolara, co zwykle jest korzystne dla surowców.