Dziennik „Tribuna de la Habana” poinformował po posiedzeniu władz miasta, że w stolicy zamieszkałej przez 11,2 mln ludzi będą wprowadzane w sierpniu przerwy w dostawie energii elektrycznej. Apagón trwający 4 lub więcej godzin będzie dotyczyć kolejno co trzy dni w godzinach południowego szczytu każdej z 6 dzielnic miasta. Według miejscowego działacza partii, Luisa Antonio Torresa „ma to być wyraz solidarności z resztą kraju, aby cierpiała mniej z powodu niepożądanych przerw w dostawach” — cytuje go Reuter.
On i inni uczestnicy tej narady podkreślili, że działają w ramach solidarności w rodakami a nie z konieczności, zapowiedzieli inne działania np. masowe urlopy w firmach państwowych, telepracę i zmniejszenie o 20 proc. przydziałów prądu energochłonnym firmom prywatnym.
Apagony (od apagar - gasić) na Kubie są starym problemem, zdarzały się w latach 70, nasiliły się po rozpadzie ZSRR w 1991 r., od 2 lat były regularnym zjawiskiem na terenie kraju, Hawana była wyjątkiem. Sytuacja zdecydowanie pogorszyła się w 2019 r. na skutek nowych sankcji amerykańskich, doszły pandemia i zanik turystyki i dewiz potrzebnych na import nośników energii.
Kubańczycy cierpią od ponad 2 lat na poważny brak żywności i leków, gospodarka zmalała w 2020 o 10,9 proc. w ubiegłym roku poprawiła się o zaledwie 1,3 proc. Życie bez prądu w tropikalnym klimacie zwiększyło jedynie frustrację, w lipcu 2021 doszło do historycznych demonstracji tysięcy mieszkańców prowincji, skandowano „Jesteśmy głodni! ”, Precz z dyktaturą! ”. Od października wyemigrowało do Stanów ponad 150 tys. wyspiarzy — podała AFP.
Jorge Pinon z Uniwersytetu Teksaskiego w Austin uważa, że apagony to nie wyraz solidarności ale konieczności, aby uniknąć załamania się całego systemu energetycznego. 20 krajowych elektrowni jest przestarzałe, 19 ma ponad 35 lat, nie są terminowo serwisowanie, bo brakuje części, ostatnio w dwóch doszło do pożarów. Kubańska energetyka opiera się w 95 procentach na paliwach kopalnych z importu, które zdrożały o 30 proc.