Osłabienia złotego nie powstrzymało nawet podwyższenie w piątek przez agencję Standard & Poor's perspektywy polskiego ratingu kredytowego z negatywnej do stabilnej. Co więcej, kurs naszej waluty sięgnął poziomu ze stycznia, czyli momentu, gdy S&P obniżyła polski rating.
– Czynniki krajowe, takie jak podwyższenie perspektywy ratingu, nie mają obecnie większego znaczenia, gdyż sytuację na rynku kształtują głównie czynniki zagraniczne, takie jak sytuacja w USA po zwycięstwie wyborczym Donalda Trumpa, perspektywa podwyżek stóp przez Fed czy sytuacja w strefie euro – wskazuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Wicepremier Mateusz Morawiecki stwierdził, że Ministerstwo Finansów nie planuje interwencji na rynku walutowym. – Pamiętajmy o tym, że to czasowe osłabienie, zresztą nie jakieś intensywne, pomaga eksporterom i myślę, że przyczyni się do dobrego wzrostu gospodarczego – mówił Morawiecki.
Część ekonomistów jest jednak bardzo sceptyczna co do dobroczynnego wpływu osłabienia złotego na nasz eksport. – Badania wykazały, że słabszy złoty raczej zwiększa marże eksporterów niż wolumen eksportu. Pamiętajmy również, że produkcja bardziej zaawansowanych dóbr eksportowych bywa importochłonna. Nie popadałbym więc w jakiś szczególnie duży optymizm w związku z osłabieniem złotego. Związane są z nim bowiem inne problemy, np. wzrost kosztów obsługi długu zagranicznego – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
– Na pewno osłabienie złotego poprawia w krótkim terminie konkurencyjność polskiego eksportu i zwiększa zyski eksporterów. Pamiętajmy jednak, że droższy staje się import, w tym surowców energetycznych, takich jak ropa. To prowadzi choćby do wzrostu cen paliw, który już widzimy na stacjach benzynowych. W długim terminie osłabienie złotego może więc prowadzić do wyższej inflacji i mniejszych dochodów realnych ludności – przypomina Maliszewski.