Samorządy, które zaplanowały inwestycje w rozwój regionalnego transportu w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO), są mocno rozczarowane rządowym projektem. Nie widać w nim pieniędzy na tabor dla kolejowych przewozów regionalnych. Wsparcie konsumuje międzywojewódzki przewoźnik PKP InterCity, które miałoby zakupić 38 składów push-pull i 45 lokomotyw.
Czytaj także: Fundusz Odbudowy w Polsce wciąż bez ratyfikacji
Jak podaje Stowarzyszenie Ekonomiki Transportu, na tabor kolejowy ma być przeznaczone 398 mln euro, czyli ok. 1,8 mld zł. Tymczasem cena jednego składu push-pull to 115 mln zł, więc 38 składów kosztowałoby 4,37 mld zł, a zatem 970 mln euro. – To 2,5 razy więcej niż całość kwoty przeznaczonej w programie na dofinansowanie zakupu taboru pasażerskiego – podsumowuje Stowarzyszenie, które zastanawia się, czy nie oznacza to odcięcia przewozów kolejowych w regionach od pieniędzy z KPO.
Niezrozumiałe decyzje
– Podróżujący pociągami InterCity to tylko 15 proc. pasażerów kolei. Tymczasem KPO ma wspierać gospodarkę nisko- i zeroemisyjną, która powinna być realizowana głównie poprzez przekierowanie codziennych dojazdów na koleje w regionach – mówi Patryk Wild, przewodniczący Komisji Rozwoju Regionalnego i Gospodarki w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego.
Dolny Śląsk liczył nie tylko na zakup nowego taboru, ale także na rewitalizację linii kolejowych o znaczeniu regionalnym lub lokalnym. W złożonych wnioskach o wsparcie z KPO chodzi m.in. o rewitalizację ok. 300 km linii przejętych lub przejmowanych przez samorząd wojewódzki. Do tego dochodzi elektryfikacja ok. 100 km najważniejszych linii o znaczeniu aglomeracyjnym. – Planujemy przejąć i przywrócić do życia jak największą liczbę linii kolejowych w całym województwie, co będzie możliwe m.in. dzięki Krajowemu Planowi Odbudowy – zapowiadał na początku roku marszałek województwa Cezary Przybylski. Tymczasem rząd chce skierować pieniądze do PKP Polskich Linii Kolejowych: zakłada modernizację 530 km linii przy koszcie prawie 22 mln zł za kilometr. Dla dolnośląskich samorządowców to niezrozumiała decyzja, bo PLK nie są jedynym zarządcą infrastruktury w regionie. Przy tym są nieporównanie droższe. – Linię z Dzierżoniowa do Bielawy przejmowaliśmy w dwa lata, wliczając przetarg, a wyremontowaliśmy ją za 2,5 mln zł netto za kilometr – dodaje Wild.