Gość tłumaczył, że cykl koniunkturalny odwróci się w Polsce od 2019 r. - Wtedy dynamika wzrostu spadnie do lekko powyżej 3 proc. - mówił.
- Większość prognoz, które znam wskazują, że w drugiej połowie roku dynamika inflacji konsumpcyjnej będzie spadała, osiągają minimum rzędu 1 proc. Ja uważam, że jest duże pole dla negatywnej inflacyjnej niespodzianki, która ją podbije. Związane jest to nie tylko z cenami żywności i paliw, ale również z niedoszacowaniem wzrostu wynagrodzeń w sektorze publicznym – dodał.
Przyznał, że jeśli stopy procentowe nie zostaną podniesione odpowiednio wcześnie, to w 2020 r. inflacja trwale przekroczy wysokość celu inflacyjnego. - Ludzie i rząd to odczują. Nie sądzę, żeby w interesie rządu było aktywne zapobieganie podwyżko stóp procentowych NPB, bo to na dłuższą metę się nie opłaca – ocenił.
Jankowiak zauważył, że zakaz handlu w niedzielę to klasyczny przykład tego, kiedy politycy nie potrafią sobie wyobrazić skutków rozwiązań, które forsują. - Ustawa miała pomóc małym, krajowym, rodzinnym sklepom. Skutki okazują się odwrotne, co można było przewidzieć – mówił.
Podkreślił, że na pewno nie uda się dociągnąć nadwyżki budżetowej do końca roku. - Zresztą, to nie byłoby w interesie rządu. Rząd, nie tylko ten, wielokrotnie stosował strategię, która polega na tym, że kiedy wynik jest lepszy niż przewidywał, to pod koniec roku dynamicznie przyspiesza wydatki, również te, które przypadałyby na przyszły rok. Tak powinno być i tym razem, bo stan budżetu państwa jest dobry – tłumaczył.
Przyznał, że deficyt 1,7-2 proc., jak na polskie standardy jest niski. - Ale on będzie osiągnięty w warunkach 5 proc. wzrostu gospodarczego, więc nie ma się za bardzo czym chwalić – stwierdził gość.