– USA są już największym eksporterem soi do UE. Nie ma na nią żadnych subsydiów, kwot eksportowych ani podatków handlowych w UE. To rolnicy decydują, czy chcą kupić więcej soi czy nie – przypomina Paul Donovan, analityk UBS.
Problemy poruszone w trakcie rozmów między Trumpem a Junckerem mogą więc znów dać o sobie znać, jeśli USA uznają, że Europejczycy nie robią wystarczających postępów w otwieraniu własnego rynku na amerykańskie produkty.
– Ta umowa jest lepsza niż nic, ale wydaje się, że nie rozwiązuje ona żadnego z problemów, na które zwracał wcześniej uwagę prezydent: deficytów handlowych, ceł, subsydiów. Wygląda to bardzo podobnie jak umowy zawierane z Chinami w zeszłym roku, które były preludium do wojny handlowej – zauważa Phil Levy, analityk z Chicago Council on Global Affairs.
Problematyczne może być również to, że „wyjaśnień" od KE w kwestii porozumienia z USA chce Francja. Kraj ten tradycyjnie chroni swój rynek rolny przed obcą konkurencją. – Mamy bardzo wysokie standardy sanitarne, żywnościowe i środowiskowe, do których jesteśmy przywiązani i które gwarantują ochronę i bezpieczeństwo naszych konsumentów. Europa nie pójdzie na kompromis w kwestii tych norm – zastrzega Bruno Le Maire, francuski minister finansów.
Porozumienie pomiędzy Trumpem a Junckerem można również postrzegać w kategoriach politycznych i propagandowych. Trump może przedstawiać je jako swój duży sukces i chwalić się tym, że Europejczycy szerzej otworzą rynek na amerykańskie produkty. Juncker może natomiast triumfować jako człowiek, który „poskromił" nieprzewidywalnego prezydenta USA. – Wspólne oświadczenie przywódców USA i UE może wyglądać bajkowo, gdyż obie strony zapowiedziały, że będą pracować w kierunku zerowych ceł. Dla Trumpa nie liczy się obecnie, jak będzie wyglądała ostateczna umowa, ale wystarczy mu pokazanie, że spełnił swoją obietnicę i doprowadził Europejczyków do punktu, w którym myśli, że sprawy wyglądają fair – uważa Naeem Aslam, analityk z firmy Think Markets.
Cła na stal spełniają rolę
Podwyżka amerykańskich ceł na stal oraz aluminium została źle przyjęta na świecie, ale pomogła producentom z USA w ożywieniu ich biznesów. W ostatnich miesiącach amerykańscy producenci stali ogłosili dziewięć dużych inwestycji produkcyjnych. Otwierają oni zakłady, które były zamykane w ostatnich latach. „Pomimo obiekcji zagranicznych spółek i rządów wobec naszych ceł podniesionych na podstawie artykułu 232 podwyżki te spełniają swoje zadanie. Pomagają nam one ożywić dwie branże ważne dla naszego bezpieczeństwa narodowego" – napisał Wilbur Ross, amerykański sekretarz handlu. Od 2009 r. większość producentów stali z USA ponosiła straty i nie radziła sobie z zagraniczną konkurencją (w tym nadprodukcją surowca w Chinach), co prowadziło do cięć zatrudnienia, zamykania zakładów i ograniczania wydatków na badania i rozwój. Teraz ten niekorzystny trend zaczyna się odwracać.