Pisząc wtorkowy komentarz giełdowy, zapowiadaliśmy, że już w środę w końcu czekają nas na rynkach większe emocje. Po środzie wypadałoby za te rozbudzone oczekiwania przeprosić. Oczekiwania były bardzo duże, ale jak się okazało, kolejny raz z dużej chmury spadł mały deszcz.
Najważniejszym wydarzeniem środy miała być publikacja danych o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Wydarzenie było zaplanowane na godz. 14.30 naszego czasu, w związku z czym poranny marazm na GPW był zrozumiały i usprawiedliwiony. Znów mieliśmy do czynienia z chaotycznym handlem bez wyraźnego kierunku i przy bardzo niskiej zmienności. Swoich sił próbowały byki, jak i niedźwiedzie. Nawet jednak jeśli jedna ze strony zdobywała przewagę, to szybko była ona niwelowana.